W piątek Roman Kołtoń z "Prawdy Futbolu" i Tomasz Włodarczyk z portalu Meczyki.pl poinformowali, że kandydat na prezesa PZPN Marek Koźmiński negocjuje z Cezarym Kuleszą przedwyborcze porozumienie. "Od 11 dni Koźmiński rozmawia z Kuleszą. Chce stanowiska wiceprezesa ds. sport." - napisał na Twitterze Kołtoń, rozpoczynając medialną burzę. Czy pomiędzy kandydatami do przejęcia schedy po Zbigniewie Bońku faktycznie może dojść do porozumienia? Czy 18 sierpnia, gdy nadejdzie dzień wyborów, karty będą rozdane? Czy Kulesza, który jest zdecydowanym faworytem w wyborczym wyścigu, zgodzi się oddać stołki? Interia postanowiła sprawdzić, jak w tym momencie wyglądają negocjacje Kuleszy z Koźmińskim. Spotkanie Kuleszy z Koźmińskim Według ustaleń Interii, do spotkania obu kandydatów doszło pod koniec lipca. Wiceprezes PZPN mając świadomość przedwyborczej przewagi rywala, zaczął brać pod uwagę nieoficjalne pojednanie. Co oczywiste - nie za darmo. Wśród żądań Koźmińskiego było między innymi utrzymanie dla siebie fotela wiceprezesa ds. szkoleniowych, pozostawienie na stanowisku sekretarza generalnego Macieja Sawickiego, otrzymanie trzech miejsc w zarządzie PZPN (dla Radosława Michalskiego czy Andrzeja Padewskiego) oraz możliwość wskazania nowego szefa Komisji Rewizyjnej. Dealu nie ma i (raczej) nie będzie Chociaż początkowo Kulesza był zainteresowany osiągnięciem porozumienia, a Koźmiński z niektórych żądań rezygnował (na przykład z pozostania w strukturach PZPN Sawickiego), to do politycznego dealu prawdopodobnie nie dojdzie. Osią niezgody jest trzon propozycji Koźmińskiego, czyli pozostawienie mu teczki wiceprezesa ds. szkoleniowych. A właśnie ta działalność, czy właściwie brak jej efektów, w dużej mierze ciążyła Koźmińskiemu podczas przedwyborczej kampanii. - Kulesza wyrządziłby sobie krzywdę, przyjmującą propozycję. Koźmiński przez kilka lat nie zrobił nic, aby wzmocnić polskie szkolenie, więc medialnie pozostawienie go wśród wiceprezesów na tym stanowisku byłoby nie do obrony. Duża część obozu Kuleszy takiego rozwiązania na pewno nie poprze - wyjaśnia anonimowo jeden z prezesów klubu Ekstraklasy. Drugim nazwiskiem budzącym ogromne emocje jest wspomniany Padewski. Prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej i wiceprezes PZPN dla wielu baronów jest po prostu niewybieralny. Nie tylko kojarzy się z obecną władzą (jest jednym z najbliższych współpracowników Bońka), ale także wielu ludzi zraził do siebie swoim zachowaniem. A Padewskiego Koźmiński nie złoży jako ofiary na ołtarzu porozumienia. I tu koło się zamyka. Wściekłość w obozie Koźmińskiego O komentarz zapytaliśmy również działaczy popierających Koźmińskiego. I okazało się, że rozmowy, które ten prowadził z Kuleszą... przysporzyły mu wewnętrznych wrogów. Chodzi między innymi o pominięcie w negocjacjach stronnika Koźmińskiego, Eugeniusza Nowaka, szefa Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, a także fakt, że - zdaniem dwóch naszych rozmówców - Koźmiński zajmował się wyłącznie zabezpieczeniem samego siebie. - To jeszcze nie czas na takie komentarze, ale faktycznie kilka osób jest wściekłych. Nie ma się co dziwić, bo byli z Markiem, a on nie uwzględnił ich w rozmowach. Zawiedzone są także popierające go kluby, które czują się całkowicie zlekceważone. Zobaczymy, czy uda się to jeszcze poskładać - tłumaczy Interii osoba współpracująca z Koźmińskim od wielu miesięcy. Kampania znów rozpoczęta? Według informacji, które uzyskaliśmy w piątkowe popołudnie, porozumienia pomiędzy Kuleszą i Koźmińskim nie ma i prawdopodobnie nie będzie. Były prezes Jagiellonii nie godzi się na dwa główne żądania Koźmińskiego: dotyczące jego samego oraz Padewskiego. Oznacza to, że na mniej niż dwa tygodnie przed wyborami kampania - zamrożona przez ostatnie kilkanaście dni właśnie z powodu tajnych negocjacji - pewnie ponownie się rozkręci. Wybory na prezesa PZPN odbędą się 18 sierpnia. Sebastian Staszewski, Interia