Rafał Ratajczak wszedł do zarządu Wielkopolskiego Związku w sierpniu 2016 r., po wyborach, w wyniku których prezesem został Paweł Wojtala. Rafał Ratajczak: Rozliczenie z przeszłością Wiceprezes WlkpZPN Rafał Ratajczak poinformował na Facebooku, że w poniedziałek Piotr Nisztor z "Gazety Polskiej" przysłał do biura związku skierowany do niego zestaw pytań. Dziennikarz pisze tekst na temat przeszłości osób z zarządów wojewódzkich ZPN, który ma być opublikowany przed wyborami nowego prezesa PZPN. Rafał Ratajczak swoje odpowiedzi zamieścił na Facebooku, poprzedził je sformułowaniem: "to jest najważniejszy i zarazem najtrudniejszy post w moim życiu. Przyszedł czas, aby rozliczyć się z zamierzchłą przeszłością, z młodzieńczymi latami". Jedyne zacytowane we wpisie pytanie (stwierdzenie) Piotra Nisztora jest następujące: "Z akt znajdujących się w archiwum IPN wynika, że 25 maja 1988 r. został Pan zarejestrowany przez SB jako tajny współpracownik o ps. ...". Rafał Ratajczak odpowiada: - Faktem jest, że jako niespełna 20-letni student, na pierwszym roku studiów "waletowałem" w domu studenckim Akademii Rolniczej w Poznaniu. Niestety, ktoś na mnie doniósł, co spowodowało, że ówczesne służby "miały haka" i mnie szantażowały kłopotami dla moich rodziców oraz tym, że mnie oraz kolegów z pokoju wyrzucą ze studiów. Kilkukrotnie byłem w tej sprawie wzywany przez służby i dostałem do podpisu jakieś dokumenty, nie pamiętam jednak ich treści. Pod wpływem strachu oraz obaw o los swój, kolegów, a także całej mojej rodziny, podpisałem je. Żałuję, że nie umiałem wówczas zwrócić się do nikogo z prośbą o pomoc, jak w tamtej sytuacji postąpić. Wstydzę się tamtego epizodu, ale poza podpisaniem papierów nie podejmowałem żadnych innych działań, na nikogo nie donosiłem. Oto cała historia mojej "współpracy" jako dziewiętnastolatka ze służbami PRL. Wiceprezes Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej podkreśla, że nie był członkiem żadnego ruchu antykomunistycznego i nie poruszał się w środowisku opozycjonistów, więc nie miał nic do przekazania służbom. Z samymi służbami rozmawiał tylko w budynku komendy, nie wie jednak z kim dokładnie - nie pamiętam tego. Przeprosiny Rafała Ratajczaka Wiceprezes Rafał Ratajczak pisze też: "Na przykładzie mojej osoby mogę stwierdzić, że nie każdy 'współpracownik' faktycznie podejmował działania na rzecz służb. Nie widzę więc żadnych przeciwwskazań do pełnienia funkcji w strukturach sportowych, tak jak nie mam obiekcji wobec oceny przeszłości tych osób. Cała sytuacja sprzed ponad 33 lat nauczyła mnie, by nie poddawać się szantażowi, ale też i nikogo nie stawiać w sytuacji bez wyjścia tak jak wówczas postawiono mnie, młodego chłopaka. Dlaczego teraz? Dlaczego tak późno o tym piszę? Nikt, nigdy mnie aż do poniedziałku o to nie pytał. Kilkanaście lat temu, bodajże w 2007 roku, gdy przejąłem lokalną gazetę w Środzie Wlkp., zamierzałem w pierwszym numerze o tym poinformować. Posłuchałem jednak wtedy kilku osób, żeby tego nie pisać. Przez wiele lat ta sprawa siedziała głęboko w moim sumieniu i wiem, że miała ogromny wpływ na całe moje dorosłe życie. Na moje wybory życiowe, na moją drogę życiową, na to jak patrzyłem na ludzi. Nie donosiłem na nikogo, więc nie czuję się winny. Wręcz przeciwnie, czuję się ofiarą tamtych czasów, ofiarą Służby Bezpieczeństwa. Obserwowałem jednak jak w wolnej Polsce przez ponad 30 lat traktowano ludzi, którzy nie potrafili przeciwstawić się szantażowi. Zdaję sobie sprawę, że osób wplątanych jak ja w działania służb PRL są tysiące, może dziesiątki tysięcy. Ja mogę mówić za siebie i mówię, że czuję się uczciwym Polakiem, który wiele dla tego kraju zrobił. Uczciwie pracowałem, angażowałem się w działalność społeczną, tworzyłem i tworzę nadal aktywne społeczeństwo obywatelskie i nie przestanę tego robić. Wiem jednak, że Wam wszystkim należy się słowo PRZEPRASZAM". BN