- Wciąż mam nadzieję, że dwie znane osobistości naszego futbolu, tj. Boniek i Kosecki znajdą wspólny język przed piątkowymi wyborami w Warszawie. W rozmowach z udziałem obydwu tych kandydatów i ja, i inni delegaci akcentowaliśmy pytanie: "czy nie warto byłoby połączyć siły?". Jeszcze jest trochę czasu, więc taki alians dawnych piłkarzy uważam za możliwy i potrzebny - powiedział Bartnik, który szefem LZPN został przed dwoma miesiącami.W opinii byłego trenera m.in. Motoru Lublin, Hetmana Zamość i Podlasia Biała Podlaska oraz kobiecej drużyny Cisów Nałęczów, delegatom z Lubelszczyzny "nieco bliżej jest do Bońka". Były zawodnik Juventusu Turyn, w przeciwieństwie do Koseckiego, podczas kampanii odwiedził wschodnie tereny kraju i przez kilka godzin opowiadał o swym pomyśle na poprawę w rodzimej piłce.- Pełny skład zarządu, zaproszone osoby i długie dysputy z kandydatem na prezesa PZPN dały na tyle pozytywny obraz co do zmian w polskiej piłce nożnej, że delegaci Lubelskiego ZPN bardziej "czują" plany i zamierzenia Bońka. Nie wykluczają jednak z grona faworytów Koseckiego, bo liczą na współdziałanie ich obu - przyznał.Kilka tygodni temu LZPN, zgodnie z przepisami, udzielił trzech rekomendacji osobom starającym się o kandydowania na szefa PZPN. Otrzymali je Boniek, Kosecki i Edward Potok. - Z tego grona tylko Kosecki nie przyjechał na spotkanie do Lublina, choć w jednym czasie zapraszaliśmy i jego, i Bońka, oczekując na ciekawą debatę. Przyjazd Bońka wywołał wielkie zainteresowanie, mnóstwo było ciekawych tematów, z kolei nazajutrz frekwencja z udziałem Potoka o wiele mniejsza. Edward Potok przedstawiał dużo konkretów, ale nie zmienił notowań na tzw. giełdzie lubelskiej - stwierdził Bartnik, który zamierza ubiegać się o miejsce w nowym zarządzie.Pytany o innych kandydatów - Zdzisława Kręcinę i Stefana Antkowiaka, Bartnik odpowiada: - Do ostatnich godzin przed zjazdem możliwe są różne konfiguracje personalne. Faworytami są Boniek i Kosecki, z handicapem dla tego pierwszego. Dwie pozostałe osoby są krytycznie przedstawiane w mediach, zaś trzecią nie nazywałbym czarnym koniem, a człowiekiem, który może być języczkiem u wagi. Oczywiście, nie podam w tej chwili nazwisk w kolejności opisanej powyżej.Zbigniew Bartnik zwrócił uwagę na problemy klubów, nie tylko z tzw. terenu. - Jest wiele tematów do omówienia, np. dotyczące przejrzystości prac zarządu PZPN w kontekście wypowiedzi i działań poszczególnych jego członków, praw telewizyjnych i rozdziału biletów, ale też interpretacji transferów młodych zawodników, zresztą powstała już specjalna komisja w PZPN, jak również kwestii, czy podręcznik licencyjny niższych lig musi być aż tak rygorystyczny.Współzałożyciel i organizator wojewódzkich ośrodków szkolenia piłkarskiego gimnazjalnego i licealnego mówił nie tylko o słabościach ostatniej kadencji PZPN, na czele z ustępującym prezesem Grzegorzem Lato, ale mówił też o jasnych stronach ich działalności: - Było sporo pozytywów, jak szkolenie trenerów we współpracy z niemiecką federacją. Bardzo dobrze pracowało się nam na różnych konferencjach ze szkoleniowcami młodszych reprezentacji - panami Dorną i Wójcikiem, a także odpowiedzialnym za bramkarzy w kadrze Andrzejem Dawidziukiem. Wszyscy są otwarci, chętni do pokazania nowych trendów szkoleniowych. Nowego szefa piłkarskiej centrali wybierze w Warszawie 118 delegatów na Walne Zgromadzenie Sprawozdawczo-Wyborcze. 60 z nich będzie reprezentować wojewódzkie ZPN, czyli tzw. teren, a podział mandatów zależy od liczby klubów w danym okręgu. 50 delegatów to przedstawiciele tzw. futbolu zawodowego, czyli klubów ekstraklasy (16x2) i pierwszej ligi (18x1). Trzy osoby deleguje Stowarzyszenie Trenerów Piłki Nożnej, po dwie środowisko futbolu kobiecego i futsalu, a jedną środowisko sędziowskie.