- Gratuluję Bońkowi, bo jego zdecydowane zwycięstwo oznacza, że delegaci opowiedzieli się za zmianami. A uzyskany przez niego wynik jest bardzo pozytywny. Cztery lata temu mu się nie udało, ale teraz Zbyszek osiągnął swój cel - powiedział Nowak, który przyjechał do Warszawy - jak sam określił - w roli neutralnego obserwatora. 48-letni Nowak od kilkunastu lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Z Chicago Fire (w składzie byli też Kosecki i Jerzy Podbrożny) zdobył mistrzostwo MLS, a później trenował dwa zespoły tej ligi: DC United i Philadelphia Union. Był również asystentem Boba Bradleya w amerykańskiej reprezentacji i samodzielnie prowadził olimpijską drużynę narodową. Do Polski przyjechał tylko na kilka dni, aby odwiedzić matkę w Pabianicach, dalszą rodzinę i przyjaciół. - Po wielu latach ciągłej pracy szkoleniowiej, wreszcie mam czas dla najbliższych. Starsza córka ma 27 lat i własne życie, ale młodsza tylko dziewięć. Mamy dwa domy - w Pensywalnii, gdzie chodzi ona do szkoły i na Florydzie. Zaczyna robić się zimno, więc chyba na parę miesięcy przeniesiemy się w cieplejsze rejony USA. Za stałym zajęciem w piłce na razie się nie rozglądam, muszę się zresetować i naładować baterie. Szczególnie intensywnie pracowałem w Filadelfii, gdzie w moich kompetencjach była nie tylko budowa od podstaw zespołu, ale również wszelkich struktur organizacyjnych - podkreślił wychowanek Włókniarza Pabianice, który później grał m.in. w Young Boys Berno, Dynamie Drezno i TSV 1860 Monachium. Były rozgrywający reprezentacji biało-czerwonych (19 występów, trzy bramki) ostatnio sporo podróżuje. Nawiązał współpracę z kolumbijską federacją, uczestniczył też w jubileuszach klubów z Berna i Chicago. - Kolumbijczykom pomagam w projekcie, którym mam nadzieję wkrótce będzie realizowany wspólnie z federacją. Próbowałem nawet samodzielnie uczyć się języka hiszpańskiego, ale okazało się, że mój twardy dysk jest wypełniony do maksimum. Jakiś zasób słów mam, bo przecież w moich drużynach w Stanach grali Latynosi. Ale oczywiście dużo lepiej mówię po angielsku i niemiecku, a także rosyjsku i turecku. Więc jeśli mam jakiś problem z hiszpańskim, to dzwonię do mojego kolegi, słynnego bułgarskiego piłkarza Hristo Stoiczkowa - dodał Nowak. Nie brakuje mu okazji do odświeżenia dawnych znajomości. W trakcie piątkowego zjazdu PZPN w Warszawie spotkał się m.in. z Bońkiem i Koseckim. Kilka tygodni temu uczestniczył w obchodach 15-lecia Chicago Fire, a także 20-leciu zdobycia wicemistrzostwa Szwajcarii przez Young Boys. - Szwajcarzy zmienili moje myślenie przed laty i dzięki nim miałem swoje pięć minut w Bundeslidze, a potem odnosiłem sukcesy za oceanem. Uświadomili mi, że piłka nie kończy się na tym, co się ma obecnie, ale, że trzeba ciągle być lepszym. "Masz talent i potencjał, ale nic nie znaczysz, jeśli nie pokażesz tego na boisku" - mówili. Powrót do Berna był bardzo miły, wszyscy zawodnicy z drużyny sprzed dwóch dekad wyszli na murawę i zostali oficjalnie zaprezentowani kibicom podczas prestiżowego meczu z FC Basel - wspomniał. Nowak co najmniej dwukrotnie wymieniany był w roli potencjalnego selekcjonera reprezentacji Polski, zanim nominowani zostali Franciszek Smuda i Waldemar Fornalik. Ja mówi, "to były tylko spekulacje prasowe", bowiem oficjalnie nikt nigdy nie zaproponował mu tej funkcji. - Zawsze podkreślam, że jestem gotowy do pracy z kadrą narodową, kiedykolwiek by to nie było. Wyniki i odbiór gry podopiecznych Fornalika przez fachowców, kibiców i media pokazują jednak, że to był właściwy wybór. Będę czekał na swą szansę tyle, ile będzie trzeba. Przeprowadzka z Ameryki do Polski to żaden problem, zwłaszcza, że podróże dreamlinerami są bardzo wygodne - zakończył.