W piątek w Warszawie w wyborcze szranki stanie pięciu kandydatów: Stefan Antkowiak (prezes Wielkopolskiego ZPN), Zbigniew Boniek, Roman Kosecki (byli piłkarze reprezentacji Polski), Zdzisław Kręcina (były sekretarz generalny PZPN) i Edward Potok (prezes Łódzkiego ZPN). "Brałem udział w różnych wyborach, nie tylko w PZPN, ale również parlamentarnych i senatorskich, lecz jeszcze nigdy nie było tak trudno coś prognozować. Cieszę się jednak, że "beton" związkowy jest pokruszony" - przyznał Greń, jeden z głównych krytyków ustępującego prezesa związku Grzegorza Laty, a cztery lata temu współtwórca jego sukcesu. Zdaniem szefa Podkarpackiego ZPN, ważna będzie noc z czwartku na piątek. "W pokojach hotelu, w którym zameldują się delegaci, spokojnie można zdjąć drzwi. Nie są potrzebne, ponieważ w nocy działacze będą cały czas krążyć po pokojach. Narady, konsultacje... Na sen zabraknie czasu. Zresztą proszę mi wierzyć, że niektórzy działacze zmienią swoją opcję nawet w piątek na sali, podczas zjazdu" - podkreślił Greń. Niedawno przyznał, że poprze Bońka bądź Koseckiego. Teraz nie ma już wątpliwości. "Oddam głos na Zbigniewa Bońka. Podobnie uczyni czterech pozostałych delegatów z Podkarpackiego ZPN. Wiem, że są też kluby ekstraklasy i pierwszej ligi, które pójdą za tym kandydatem" - poinformował Greń. "Dlaczego nie Roman Kosecki? Nie jest do końca takim reformatorem jak sądziłem. Podobno skręca w kierunku związkowego "betonu". Słyszałem, że tworzy koalicję z Edwardem Potokiem, ale nie wiem, czy to prawda" - dodał szef podkarpackiego związku. Greń nie daje szans innemu ze znanych kandydatów - Zdzisławowi Kręcinie, który podczas wyborów w 2008 roku uzyskał drugi wynik. "To już nie te czasy. Cztery lata temu Kręcina był ważnym "rozgrywającym" na zjeździe, ale teraz nie ma poparcia" - ocenił. W pierwszej turze do zwycięstwa potrzebne będzie 50 procent głosów plus jeden. W innym razie do drugiej tury przejdą wszyscy kandydaci z wyjątkiem tego, który miał najmniejsze poparcie. Na tym etapie wygra osoba, która zdobędzie najwięcej głosów. Greń podkreślił jednak, że ordynacja wyborcza nie jest do końca jasna i wzbudza wątpliwości działaczy. We wtorek potwierdził to inny działacz piłkarski Zbigniew Koźmiński. "Jest sprzeczność w statucie, który można interpretować na dwa sposoby. Jeden to konieczność bezwzględnej większości głosów w pierwszej turze, a w ewentualnej następnej zwycięstwo kandydata z największą liczbą głosów. Wtedy jednak można zostać prezesem PZPN, uzyskując w drugiej rundzie niewielkie poparcie, zaledwie ok. 30 głosów. Druga możliwość to tzw. wyścig australijski, czyli w każdej kolejnej turze odpada osoba z najmniejszym poparciem. W PZPN ciągle trwają na ten temat rozmowy" - podkreślił Greń. Jak dodał, m.in. niejasności w ordynacji wyborczej mogą bardzo przedłużyć zjazd. "Cztery lata temu prezesa wybrano po południu. Teraz nie zdziwię się, jeśli wynik poznamy w nocy" - przyznał. Nowego szefa piłkarskiej centrali wybierze w Warszawie 118 delegatów na Walne Zgromadzenie Sprawozdawczo-Wyborcze. 60 z nich będzie reprezentować wojewódzkie ZPN, czyli tzw. teren, a podział mandatów zależy od liczby klubów w danym okręgu. 50 delegatów to przedstawiciele tzw. futbolu zawodowego, czyli klubów ekstraklasy (16x2) i pierwszej ligi (18x1). Trzy osoby deleguje Stowarzyszenie Trenerów Piłki Nożnej, po dwie środowisko futbolu kobiecego i futsalu, a jedną środowisko sędziowskie. I Ty możesz wybrać prezesa PZPN! Weź udział w akcji INTERIA.PL!