Wybierz swojego prezesa polskiej piłki! Pokaż, kogo popierasz! Zdzisław Kręcina, to jeden z pięciu kandydatów na zaplanowane na 26 października wybory prezesa PZPN. Stawkę uzupełniają Stefan Antkowiak, Zbigniew Boniek, Roman Kosecki i Edward Potok. INTERIA.PL: Zdzisław Kręcina chce być prezesem PZPN. Jest w piątce kandydatów, zebrał wymagane minimum podpisów. Co pan na to? Grzegorz Kulikowski: - Ogarnia mnie pusty śmiech. Podpisy zebrał, wykorzystując ignorancję klubowych działaczy. Zdziś, to taki miły miś, który komuś podaruje bilecik na mecz lub zapłaci za niego rachunek używając złotej karty PZPN. Nie da się go nie lubić. Wbrew pozorom to jednak człowiek inteligentny i przebiegły. Prezesem nie zostanie, ma za małe poparcie, ale swoje ugrać może. W ostatecznej rozgrywce odda głosy innemu kandydatowi w zamian za etat w PZPN. On był bardzo przywiązany do swojej posady i złotej pezetpeenowskiej karty. Lubi szastać cudzymi pieniędzmi. Ale przecież on przedstawia się jako sprawny menedżer, który dla PZPN zarobił miliony? - Mogę podać 30 przykładów niegospodarności Kręciny na stanowisku sekretarza generalnego PZPN. Cztery najbardziej spektakularne poproszę? - To sekretarz na posiedzeniu zarządu argumentował, że konieczna jest zmiana siedziby związku. Podczas przeprowadzki z ul. Miodowej przy poszukiwaniu nowej siedziby PZPN na pośrednika wydano 175 tys. złotych. A przecież nowy lokal mógł zaleźć w Internecie pracownik związku. Byłoby za darmo. Zwłaszcza, że obecna siedziba jest tylko przejściowa, na dwa-trzy lata, bo PZPN buduje nową. Wzrost kosztów utrzymania biura wyniósł jakieś 120 tys. zł miesięcznie, poprzednia siedziba kosztowała związek 80 tys. miesięcznie, obecna - 200 tys. miesięcznie. - Druga rzecz to przetarg na budowę nowej siedziby. Kręcina mówił, że był to najczystszy przetarg w historii PZPN. Tymczasem jakimś cudem wygrała go firma Warbud popierana przez Kręcinę, w której pracuje jego przyjaciel z rodzinnego Żywca, a projektant, przypadkiem także z Żywca, wziął 2,8 mln zł za projekt. Wyboru firmy dokonano, pomimo iż rzeczoznawca wynajęty przez PZPN stwierdził, że firma Warbud nie spełnia czterech kryteriów przyjętych przez Związek. - Trzecia rzecz to konkurs na przetarg na utworzenie spółki sprzedającej karty kibica. Do konkursu ogłoszonego przez PZPN zgłosiła się spółka giełdowa, która gwarantowała 100 procent kapitału na założenie firmy. Zysk miał być dzielony pół na pół, nowa spółka posiadałaby wspólną z PZPN-em radę nadzorczą. W latach 2011-2012 zysk PZPN wyniósłby około pięć milionów złotych. Minimum dwa miliony, bo tyle wynosiła kwota gwarantowana - milion za rok. Kręcina i Lato mieli inne zdanie. Samowolnie podpisali umowę ze spółką "Klub Kibica". Oburzeni członkowie zarządu zerwali tę umowę, co kosztowało PZPN karę w wysokości 200 tys. złotych. To, co miało być czystym zyskiem przyniosło straty. A czwarta sprawa? - Chodzi o kontrakt ze Sportfive, który według Laty i Kręciny miał dać PZPN 100 mln euro tylko za sprzedaż praw telewizyjnych. Na posiedzeniu Zarządu Kręcina referował, iż jest możliwość dodatkowego zarabiania pieniędzy poprzez utworzenie biura marketingowego wspólnie z firmą Sportfive i dzielenie się zyskiem: 80 proc dla PZPN, 20 proc dla Sportfive. Tymczasem została zawarta umowa o współpracy agencyjnej, tj. na pośrednictwo przy zawieraniu umów na rzecz PZPN z 20 procentową prowizją dla firmy Sportfive. Jako kwota gwarancyjna widnieje 60 mln euro płatne do końca 2020 roku. O 100 mln nie ma w dokumentach słowa. To dziwne, bo po podpisaniu umowy głośno było właśnie o tych stu milionach. - Tak naprawdę oddano wszystkie dobra PZPN firmie, która nie zapłaciła ani złotówki, a od każdej podpisanej umowy pobiera 20 procent prowizji. Konkurs ofert w PZPN wyglądał kuriozalnie: omówienie umowy omawiano na zarządzie 22 kwietnia 2009 roku w porządku obrad pod hasłem "różne". Zrobiono to pomimo, iż poprzednia umowa ze Sportfive obowiązywała do 30 czerwca 2010 roku z możliwością przedłużenia do roku 2014. Gdy na posiedzeniu zarządu Lach spytał Latę, czy były inne oferty, prezes odparł: "inne oferty były znacznie niższe". Z wypowiedzi prezesa firmy UFA, konkurencyjnej wobec Sportfive, wynika natomiast, że Grzegorz Lato nie dopuścił do złożenia ich propozycji. - Umowa z Nike. To samo. Firmę Puma potraktowano arogancko, bo w zarządzie PZPN i komisji był człowiek związany z Nike... Nie przygotowano wzoru umowy, co spowodowało, iż po wyborze jeszcze przez 9 miesięcy negocjowano warunki. Ponieważ nie było podpisów firma Nike nie musiała przez ten czas wpłacić do PZPN miliona euro, jak było umówione. Pieniądze nie "pracowały" na koncie PZPN. I za tym wszystkim stał Kręcina? To, co pan opowiada nie pachnie niegospodarnością, ale wręcz przekrętami. - Zdzisio to łebski facet. I wielki obrońca firmy Zubrzycki, mającej z PZPN umowę na ochronę meczów. Firma ta miała kilka wpadek, m.in. zawaliła finał Pucharu Polski w Bełchatowie, finał Pucharu Polski w Bydgoszczy. Po aresztowaniu prezesa Zubrzyckiego Andrzej Strejlau zgłosił na posiedzeniu Zarządu wniosek o rozwiązanie umowy z tą firmą. Zdzisław Kręcina do tego nie dopuścił tłumacząc się zbliżającym meczem i prosząc by do sprawy wrócić później. Kiedy po aferze z "taśmami prawdy" Kręcina podał mnie do prokuratury, niech pan zgadnie, kto zeznawał na jego korzyść? Oczywiście Sylwester Zubrzycki. Kręcina oskarżył pana o szantaż za pomocą taśm prawdy. - Sprawa była prowadzona przez Prokuraturę Warszawa Mokotów i została umorzona. Teraz to ja mogę oskarżyć Zdzisława Kręcinę o składanie fałszywych zawiadomień. "Szykuje się następna sprawa" - czytaj dalej na stronie drugiej!