We wtorek mija termin zgłoszenia kandydatów na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Kandydaci oprócz oficjalnego wniosku muszą przedstawić także listy z co najmniej 15 głosami poparcia od członków związku. "Z moich rozmów, które przeprowadziłem w ostatnich dwóch miesiącach w różnych miastach w Polsce, jednoznacznie wynika, że działacze, chcą żeby szefem PZPN był działacz. Osoba, która była lub jest w ścisłych władzach piłkarskiej struktury" - powiedział Czarnecki we wtorek na konferencji prasowej. Jak podkreślił, takie stanowisko działaczy może spowodować, że PZPN straci szansę na dogłębną reformę, na odzyskanie zaufania kibiców i uwiarygodnienie się w oczach potencjalnych sponsorów polskiej piłki. Zdaniem Czarneckiego, bez problemu zdobyłby 15 głosów poparcia od członków związku - potrzebnych do startu w wyborach. "Nie miałbym problemów z uzyskaniem 15 podpisów, ale nawet mając te podpisy nie byłbym w stanie wygrać wyborów na szefa PZPN. Chciałem albo wygrać, albo w to się nie bawić" - wyjaśnił. Europoseł podziękował kibicom, którzy poparli jego kandydaturę i którzy - jak mówił - uważali, że jego kandydatura pozwoli na uzdrowienie polskiej piłki. Nie chciał jednak powiedzieć, któremu z kandydatów udzieli swojego poparcia. Nowego prezesa wybierze 26 października 118 delegatów na Walne Zgromadzenie Sprawozdawczo-Wyborcze. 60 z nich będzie reprezentować wojewódzkie ZPN, czyli tzw. teren, a podział mandatów zależy od liczby klubów w danym okręgu.