W środę w warszawskim hotelu Sofitel odbyły się wybory na prezesa PZPN. Na finiszu kampanii najlepszy okazał się Cezary Kulesza, który otrzymał aż 92 głosy. Tym samym 59-latek znokautował rywala, Marka Koźmińskiego, na którego głosowało 23 delegatów. Interia odsłania kulisy wyborów. Wyborczy drybling Koźmińskiego Od kilku tygodni tajemnicą poliszynela był fakt, że na wyborczym zjeździe Koźmiński nie będzie miał żadnych szans. Po pierwsze: 50-latek przez wiele miesięcy lekceważył kontrkandydata, nie nadając swojej kampanii wyborczej odpowiedniej jakości i dynamiki. Po drugie: finalnie nie był w stanie przekonać do siebie ani większości baronów wojewódzkich związków, ani ekstraklasowych klubów. W tym samym czasie Kulesza - który długo nie ogłaszał oficjalnie startu - przemierzył Polskę wzdłuż i wszerz, wielokrotnie spotykając się z potencjalnymi sojusznikami i przekonując ich do swojej wizji. Dodatkowo wokół byłego prezesa Jagiellonii Białystok stworzył się sprawny, skonsolidowany obóz, w skład którego weszli Adam Kaźmierczak, Sławomir Kopczewski czy Henryk Kula. Szefem kampanii Kuleszy został natomiast Piotr Szefer, były wiceprezes Małopolskiego ZPN, który w przeszłości pomagał organizować w Polsce młodzieżowe mistrzostwa Europy i świata. Szanse Koźmińskiego ostatecznie pogrzebały negocjacje z Kuleszą, w których Koźmiński walczył o stanowiska dla niektórych swoich współpracowników (Andrzeja Padewskiego oraz Radosława Michalskiego), ale... tylko niektórych. A najbardziej: dla siebie. To podważyło resztki zaufania do działacza z Krakowa, a przed Kuleszą otworzyło nieco niespodziewane pole do dogadania się z niedawnymi aliantami Koźmińskiego. 59-latek z tej szansy skorzystał i do nowego zarządu PZPN przeforsował Eugeniusza Nowaka oraz wspomnianego Michalskiego, a także Pawła Wojtalę. To sprawiło, że Koźmiński na polu walki pozostał z niedobitkami swoich oddziałów. W kuluarach działacze zastanawiali się nawet, czy Kulesza jest aż tak silny, by pobić wyborczy wynik Bońka z jesieni 2016 roku, gdy ten - po niezwykle udanych mistrzostwach Europy - otrzymał aż 99 głosów. 25 minut kontra... jedna minuta Mimo to Koźmiński się nie poddał. Wygłosił płomienne przemówienie w którym ostro zaatakował piłkarskich baronów, kluby Ekstraklasy czy prezesa Legii Warszawa Dariusza Mioduskiego. Nie zabrakło także insynuacji czy sugestii, że kampania jego rywala nie należała do najczystszych... W głosie Koźmińskiego zbyt dużo było jednak pretensji i część siedzących na sali delegatów odebrało to jako litanię żalów lub... kapitulację. Dodatkowo mówił tak długo, że w pewnym momencie przewodniczący komisji wszedł mu w słowo, upominając go, że jego wystąpienie trwa już 20 minut. Łącznie odchodzący w środę wiceprezes ds. szkoleniowych przemawiał przez około 25 minut. Kulesza wygłosił natomiast... minutowe oświadczenie. Podziękował Koźmińskiemu, stwierdzając że "więcej nas łączy niż dzieli". Podkreślił, że "zna zapach szatni". Powiedział też: - "Proszę o zaufanie, a po owocach pracy mnie poznacie... Przepraszam za tak krótkie wystąpienie, ale nadrobiłem czas!", co rozbawiło salę. Kilka chwil później ogłoszono wynik głosowania i 59-latek świętował sukces. Po zwycięstwie Kulesza wygłosił kolejne krótkie przemówienie: - "Dziękuję za kredyt zaufania. Traktuję tę funkcję jako największe wydarzenie w moim życiu. Piłka to sport, który łączy miliony Polaków, dlatego zapraszam do współpracy. Musimy przeprowadzić zmiany, aby się rozwijać...". Zaskakujący twist Kuleszy Po triumfie Kulesza zaproponował nazwiska pięciu nowych wiceprezesów. Jeszcze dzień przed wyborami te były najściślej strzeżoną tajemnicą. Pewni swoich stanowisk mogli być tylko Adam Kaźmierczak z Łódzkiego ZPN, który wygrał prawybory na stanowisko wiceprezesa ds. piłkarstwa amatorskiego (pokonał w nich Michalskiego) i Wojciech Cygan, prezes Rakowa Częstochowa, który jednogłośnie został wskazany jako przyszły wiceprezes ds. piłkarstwa profesjonalnego. Do podziału pozostawały jeszcze trzy istotne obszary: organizacyjno-finansowy, szkoleniowy i zagraniczny. Faworytem do zastąpienia Nowaka od początku był baron Śląskiego ZPN Henryk Kula. Odchodzącego Koźmińskiego w kluczowym dla Kuleszy obszarze miał zastąpić Kopczewski (Podlaski ZPN) albo Wojtala (Wielkopolski ZPN). Przez jakiś czas wspominano także o Zbigniewie Bartniku (Lubelski ZPN). Tu Kulesza szykował jednak niespodziankę... Na piątego wiceprezesa typowano Mieczysława Golbę (Podkarpacki ZPN), który powinien był zastąpić Padewskiego - czyli wiceprezesa ds. zagranicznych - ale w rzeczywistości miał stać się wiceprezesem "bez teki". Bezpośrednio po ogłoszeniu wyborów głosowania na nowego prezesa, Kulesza udał się na dziesięciominutowe spotkanie ze swoimi najbliższymi współpracownikami. Po rozmowach na stanowiska wiceprezesów zaproponowano: Kaźmierczaka, Cygana, Kulę, Golę i... Macieja Mateńkę, czyli szefa Zachodniopomorskiego ZPN. Następnie obecni na sali delegaci głosowali na każdego z kandydatów. Najwięcej głosów uzyskał Cygan, na którego zagłosowało aż 108 delegatów. 94 osoby zagłosowały na Kaźmierczaka, 91 oddało głos na Kulę, 89 osób na Mateńkę, a 85 na Golbę. Sekretarz generalny wciąż nie wybrany Jakie zmiany czekają PZPN? Rewolucji na pewno nie będzie - przynajmniej na razie, przed jesiennymi meczami eliminacji mistrzostw świata. Roszady dotkną natomiast struktury szkoleniowe, które po dwóch kadencjach Bońka wymagają natychmiastowej poprawy. Trudno spodziewać się więc, aby pracę w PZPN utrzymali dyrektor sportowy Stefan Majewski czy szef Szkoły Trenerów w Białej Podlaskiej Dariusz Pasieka. Jednocześnie wciąż nie wiadomo kto zastąpi Macieja Sawickiego i będzie nowym sekretarzem generalnym PZPN. Na razie podjęto decyzję, że Sawicki będzie p.o, czyli pełniącym obowiązki. Nieoficjalnie... na prośbę Zbigniewa Bońka. Sebastian Staszewski, Interia