Fotel prezesa PZPN na wagę bezpłatnych biletów lotniczych - właśnie taki wniosek płynie z tekstu, w którym autor stawia pytanie dlaczego Boniek chce kierować polską piłką społecznie i sugeruje, że koszty lotów Bońka między Rzymem a Warszawą oraz zakwaterowania w apartamentach warszawskich hoteli będą kosztować PZPN więcej niż wynosi pensja prezesa. Według autora pełnienie publicznej funkcji to sprawdzony sposób Bońka na darmowe latanie. W tym samym tekście twierdzi, że były słynny piłkarz naciągnął PKOl na wielkie wydatki, gdy pełnił funkcję attache polskiej misji olimpijskiej na igrzyskach w Turynie 2006. "Samych przelotów w roku poprzedzającym igrzyska "Zibi" wykonał ponad 60!" - napisał autor, podając w wątpliwość altruizm Zbigniewa Bońka, a jednocześnie nie powołując się na żadne dokumenty. Co o zarzutach portalu sądzi rzecznik Polskiego Komitetu Olimpijskiego? "To od początku do końca kłamstwo" - ostro skomentował Henryk Urbaś, rzecznik PKOl. "Funkcję attaché olimpijskiego Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej (a nie - misji olimpijskiej) Turyn 2006 p. Boniek od początku do końca traktował jako zadanie społeczne, nie rodzące po stronie PKOl jakichkolwiek wydatków. W rozmowie z ówczesnym prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Ś.P. Piotrem Nurowskim, który złożył p. Bońkowi ofertę objęcia tej honorowej funkcji - zainteresowany publicznie stwierdził, iż jest propozycją zaszczycony" - napisał przedstawiciel PKOl w liście otwartym zamieszczonym w serwisie internetowym komitetu. Henryk Urbaś, który podczas igrzysk w Turynie pełnił funkcję attache prasowego Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej, dodał także, że: "Wszelka działalność pana Zbigniewa Bońka jako attache olimpijskiego (w tym jego podróże do Polski) nie wiązała się dla PKOl z jakimikolwiek wydatkami". Od wyborów prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej dzielą nas trzy tygodnie. Trzy tygodnie konstruktywnych dyskusji o przyszłości polskiej piłki czy brudnej walki przedwyborczej?