I choć wszystko potoczyło się tak, jak potoczyć się miało, to na brak emocji nie można narzekać. Jazda indywidualna na czas ma swoją specyfikę, ale walka Ethana Haytera i Thymena Arensmana mogła się podobać. I paradoksalnie, obaj w pewien sposób są wygrani. Trochę szkoda, że dziś Polacy byli tylko tłem. Żaden z naszych nie jest wybitnym czasowcem, trudno było liczyć na jakąś niespodziankę, ale jednak to głównie dla nich ludzie wspięli się na metę etapu. Pewnie nie żałowali, bo widoki były wspaniałe, a i emocji czysto sportowych nie brakowało, ale zawsze biało-czerwone akcenty wpływają na odbiór rywalizacji. To był ten etap, po którym naszych zwyczajnie trudno chwalić. Czytaj także: Polski kibic zrobił furorę w sieci Z drugiej strony część naszych zawodników ma inne cele na tym wyścigu i nie musieli się tutaj "zaginać". Szczególnie, że realnie patrząc żaden z nich nie mógł realnie patrząc marzyć o etapowych podbojach. A coś do wygrania jeszcze mają i może zwyczajnie skalkulowali, że bardziej opłaca im się odpocząć. Przed zawodnikami ostatni etap z metą w Krakowie. I premią specjalną im. Joachima Halupczoka, gdzie rozstrzygnie się właściwie ostatnia niewiadoma wyścigu, czyli klasyfikacja najlepszego górala. Jak na razie na prowadzeniu jest Kamil Małecki i polscy fani liczą, że tak już zostanie. Ambitny kolarz Lotto-Soudal ciężko na to pracował i jeśli jutro nie zaśpi i zabierze się w odjazd, powinni się udać. Dla jednych będzie to znak, że Polacy dobrze spisali się na Tour de Pologne. Inni będą psioczyć, że bez zwycięstw etapowych i właściwie bez walki o klasyfikację generalną, bo przecież najlepszy z naszych jest dopiero w trzeciej "10". Narzekanie na ten wyścig stało się modne, szczególnie w mediach społecznościowych. Przy czym narzekający wyścig oglądają głównie w telewizji i na etapach raczej nie uda się ich spotkać. Start do etapu odbywał się w Gronkowie, niewielkiej wioseczce tuż przy Nowym Targu. Piękne położenie, wznosząca się szosa i dający cień las. Jedynym minusem była bardzo wąska droga i brak szerokiej parkingu, co sprawiało nieco problemów organizatorom i ekipom. Z pomocą przyszli jednak mieszkańcy, którzy udostępnili swoje podwórza zawodnikom. Jak to się mówi, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Losy zwycięstwa w wyścigu są już właściwie rozstrzygnięte. Tylko kataklizm mógłby odebrać wygraną Ethanowi Hayterowi. Kolarz Ineos-Grenadiers na dwóch decydujących etapach pokazał moc i w pełni zasłużenie na ostatni etap wyruszy w żółtej koszulce. Czy to będzie kolejny zawodnik, który błysnął na Tour de Pologne, a za kilka lat zobaczymy go wygrywającego któryś z Wielkich Tourów?