Środowy odcinek był dla zawodników z czołówki klasyfikacji generalnej ostatnią szansą na zyskanie nad rywalami cennych sekund przed decydującą jazdą indywidualną na czas. Zerkając na profil rywalizacji wskazać można było kilka miejsc sprzyjających atakowi, a najbardziej ku temu dogodnym wydawał się podjazd na finałowej rundzie w Rzeszowie, z którego szczytu do mety pozostawało zaledwie 10 kilometrów. Z drugiej strony - nie był wykluczony również sprint większej grupy, będący dla całkiem sporej grupy kolarzy z czuba stawki wariantem optymalnym. Cieszyć z takowego mogli się przede wszystkim specjaliści od "czasówek", gdyż już w czwartek czeka nas licząca 11,8 kilometra walka z zegarem. Tour de Pologne 2022: Dwóch Polaków w ucieczce dnia Niedługo po starcie zawiązała się dość liczna, bo aż ośmioosobowa grupa, w skład której weszli: Jakub Murias, Mateusz Grabis (obaj reprezentacja Polski), Jewgienij Fedorow (Astana), Sean Quinn (EF Education - EasyPost), Shane Archbold (BORA-hansgrohe), Boy van Poppel (Intermarche-Wanty), Mads Wurtz Schmidt (Israel-PremierTech) oraz Michal Schlegel (Caja Rural). Peleton nie mógł pozwolić im na zbyt wiele za sprawą niewielkich strat w "generalce" Quinna i Schmidta. 70 kilometrów od finiszu mieli oni trzy i pół minuty zapasu - zbyt mało, by marzyć o etapowym skalpie. Grasanci rozdzielili między sobą punkty na lotnym finiszu, który wygrał Sean Quinn i obydwu premii górskich. Na pierwszej z nich triumfował pochodzący z Rzeszowa Murias, natomiast na drugiej jako pierwszy pojawił się Mads Schmidt. Kolarz Israel-PremierTech zresztą przed drugą górską premię wraz z Quinnem oderwali się od kolegów w ucieczki i postanowili we dwójkę kontynuować dalszą jazdę. Czytaj także: Wielki pech, jeden z faworytów TdP musiał się wycofać Kiedy dwójka śmiałków wjechała na rundę w Rzeszowie, miała 25 sekund przewagi nad swoimi niedawnymi towarzyszami ucieczki oraz około 40 sekund nad peletonem. Udaną próbę przeskoku podjął Fedorow i 15 kilometrów przed metą już we trójkę próbowali utrzymać się na czele. Kraksa tuż przed metą 5. etapu Rozpędzony peleton nie pozwolił im jednak zbyt długo marzyć o dowiezieniu skromnej przewagi i na niecałe trzy kilometry przed metą zlikwidował ucieczkę. A cała zabawa zaczęła się od nowa! Niestety na ostatnim kilometrze przed metą ponownie miała miejsce kraksa, która kompletnie rozbiła peleton. O wygraną rywalizowała niewielka grupka zawodników, z której najlepiej finiszował Phil Bauhaus (Bahrain-Victorious), który "na kresce" wyprzedził Arnauda Demare'a (Groupama - FDJ). Najwyższej z Polaków, na 10. pozycji, finiszował Patryk Stosz. Na całe szczęście kraksa miała miejsce w strefie ochronnej i żaden z faworytów nie stracił cennych sekund. Liderem w klasyfikacji generalnej pozostał Sergio Higuita, który ma cztery sekundy przewagi nad Pello Bilbao (Bahrain-Victorious) i sześć sekund nad Quintenem Hermansem (Intermarche-Wanty-Gobert) Prowadzenie w klasyfikacji najaktywniejszego utrzymał jadący w reprezentacji Polski Patryk Stosz, a jego przewaga sprawia, że jeśli tylko dojedzie do mety w Krakowie, nikt mu jej nie odbierze. W koszulce w grochy na kolejnych etapach wystartuje Kamil Małecki (Lotto-Soudal), ale on na ostatnim etapie wyścigu będzie musiał walczyć o utrzymanie prowadzenia w klasyfikacji na najlepszego górala. Na zawodników czeka jutro etap jazdy indywidualnej na czas z metą na Rusińskim Wierchu, gdzie najprawdopodobniej rozstrzygną się losy zwycięstwa w całym wyścigu.