- Dostałem możliwość, żeby pojechać w odjazd, a jak się dostaje taką okazję, to trzeba ją wykorzystać. Starałem się walczyć o koszulkę najlepszego górala, ale zawodnik z Uno-X ( Jonas Abrahamsen - przyp. red.) dwa razy był szybszy ode mnie na premiach. Na końcu dałem z siebie wszystko, żeby wygrać etap, wiedziałem, że mnie na to stać, ale ta siła peletonu była zbyt duża i osiem kilometrów przed metą mnie doszli - mówił tuż po etapie Małecki. Tour de Pologne 2022: Kamil Małecki walczył o etapową wygraną Spośród piątki uciekinierów to właśnie Polak z Lotto-Soudal najdłużej utrzymywał się na czele. Jak sam przyznaje, długo wierzył, że jest szansa na zwycięstwo. - Jeszcze na dziesięć kilometrów przed metą wierzyłem, że może, może... Choć obiektywnie było to nierealne i trzeba się z tym pogodzić. Chciałem jednak pokazać, że wracam. Naprawdę ciężko trenowałem, żeby tutaj powalczyć, bo to jest mój wyścig. Startuję tutaj dopiero po raz drugi, ale jest to dla mnie bardzo ważna impreza - przyznawał kolarz. Czytaj także: Kraksa na 1. etapie, aktywna jazda Polaków Przed dwoma laty w Tour de Pologne Małecki jechał znakomicie, kończąc wyścig na szóstej pozycji. Dzięki temu dostał szansę, by podpisać kontrakt z grupą Lotto-Soudal. Niestety potem przyszły kontuzje, które znacznie zahamowały rozwój jego kariery. - Ten wyścig otworzył mi drogę, ale potem ta drogą niestety się trochę zamknęła. Dwa lata zmagałem się z problemami, miałem mnóstwo kontuzji. To był dla mnie bardzo ciężki czas. Nie raz chciałem zakończyć karierę, bo to była dla mnie męczarnia. Do tej pory czuję ból na rowerze i pewnie będę czuł go do końca życia. Jednak kolarstwo to sport, który kocham i chcę to robić jak najdłużej. Nie poddam się, będę walczył i mam nadzieję, że kolejne dni będą takie, jak dziś - mówił z nadzieją Kamil Małecki. Jutro przed nim kolejna szansa, bo jak mówił, ochotę do jazdy na Tour de Pologne ma sporą. - Zobaczymy, jakie będą założenia dyrektorów sportowych. Jeśli będą dyspozycje, żebym był w ucieczce, na pewno będę się starał.