Legenda tej imprezy jest w naszym społeczeństwie wciąż żywa. I choć Tour de Pologne przejął pałeczkę "narodowego wyścigu", opowieści o rywalizacji Polaków z kolarzami ze Związku Radzieckiego czy NRD wywołują, zwłaszcza w starszym pokoleniu, nutkę nostalgii. Przez lata ekscytować mogliśmy się sukcesami Ryszarda Szurkowskiego, Stanisława Szozdy czy Zenona Jaskuły, który potem, po upadku "żelaznej kurtyny" potwierdzał je między innymi na Tour de France, stając na podium klasyfikacji generalnej. Kolarze podjeżdżali pod... skocznię. To przeszło do historii Edycja 1987 Wyścigu Pokoju zapisała się w historii kolarstwa. Na 14 etapach zawodnicy pokonali łącznie prawie 2000 kilometrów, ale do dziś wspominane są szczególnie 22, jakie przejechali dziewiątego dnia zmagań, podczas jazdy indywidualnej na czas w Harrachovie, która kończyła się... podjazdem pod skocznię. Reprezentujący wówczas Czechosłowację Libor Matejka wspominał, że na ten szalony pomysł wpadł trener kadry, Kamil Hatapko. - Sam uznawałem to za nonsens, ale jak pokazał czas, prawdziwe ekstrema przechodzą do historii - pisał w swoich wspomnieniach, publikowanych w serwisie "Roadcycling". Matejka nie bez powodu mówił o ekstremum, bowiem podjazd pod skocznię był czymś, czego w ówczesnym kolarstwie nie widywano. Piekielna stromizna (na stokach "Certaka", czyli diabła) była więc dla kolarzy wyzwaniem niecodziennym, na które przygotowani nie byli do końca nie tylko oni, ale ich kadry. Wacław Skarul, wtedy asystent trenera reprezentacji Polski, a obecnie dyrektor sportowy Polskiego Związku Kolarskiego wspominając to wydarzenie zdradził nieco więcej szczegółów. Dla pasjonatów kolarstwa parametry ostatniej ścianki są niezwykle imponujące. - To było około 300 metrów, a nachylenie na pewno przekraczało 20 procent. Wtedy takich podjazdów w kolarstwie nie używano - mówił, zapytany o detale. Jak dodał, wielu zawodników wspinaczkę pokonywało pieszo, a jeśli pamięć go nie myli, jeden z Rosjan... zdjął nawet buty i robił to na bosaka. Reprezentacja NRD, słynąca ze znakomitej jazdy na czas gdy zapoznała się z dokładnym przebiegiem trasy doszła do wniosku, że idealnym rozwiązaniem byłaby jazda na rowerze czasowym na większej części dystansu i zmiana roweru przed ostatnim, morderczym wyzwaniem. Sęk w tym, że... nie pozwalały na to przepisy, dopuszczające taki ruch jedynie w przypadku defektu. Nasi zachodni sąsiedzi, w barwach których błyszczał przede wszystkim Uwe Ampler, poprosili sędziego głównego o zezwolenie na wymianę sprzętu z uwagi na wyjątkowy profil trasy, które ostatecznie zostało przyznane. Koniec końców zwyciężył właśnie Ampler, pokonując o 18 sekund Zenona Jaskułę. Być może wynik byłby inny, gdyby i "Biało-Czerwoni" mogli zrobić to, co rywale. - Nie zmienialiśmy rowerów, bo nie mieliśmy ku temu technicznych możliwości - przyznał Skarul. W czwartek, na trasie Tour de Pologne aż tak wymagający podjazd na kolarzy nie czeka, co nie znaczy wcale, że będzie łatwo. Droga niemal nieustannie się wznosi, przy maksymalnym nachyleniu przekraczającym 10 procent. Który z nich zwycięży, stając tym samym o krok od triumfu w całym wyścigu? Przekonamy się późnym popołudniem. Zobacz trasę Tour de Pologne 2022!