- Nie będzie etapów nieciekawych. Pierwsze etapy, Kielce - Lublin a potem Chełm - Zamość zwiastują ucieczki i rwanie peletonu, a na pewno gwarantują ciekawy finisz. Trzeci etap, to ścianka w Przemyślu, którą już zapamiętaliśmy z poprzedniej edycji. Potem mała pętla bieszczadzka i etap Lesko - Sanok. Następnie odcinek Łańcut - Rzeszów i ponad 3000 metrów przewyższenia, "czasówka" pod górę na Ruciński Wierch, no i ostatni etap, który na pewno także dostarczy wielu emocji - reklamował tegoroczną edycję Tour de Pologne Czesław Lang w rozmowie z Interią. Jak przyznał dyrektor naszego narodowego touru, szczególnie etap czwarty, prowadzący przez niezwykle malownicze tereny w Bieszczadach, to spełnienie jego marzeń, na które musiał czekać ponad 40 lat. - Ten etap "urodził" mi się w głowie w 1980 roku, kiedy wygrywałem Tour de Pologne. Niestety przez wiele lat były tam złe drogi i nie mogliśmy zorganizować tam etapu. Marzyłem o tym, bo kocham Bieszczady, jeżdżę tam bardzo często. Kiedy już poprawiła się infrastruktura, baza hotelowa, udało się w końcu tam zorganizować wyścig - nie ukrywał zadowolenia Lang. Czytaj także: Gwiazdy na prezentacji Tour de Pologne 2022 Dyrektor naszego przyznał, że jego zdaniem decydująca o losach końcowego triumfu będzie jazda indywidualna na czas, która rozpocznie się w Nowym Targu i będzie prowadzić cały czas pod górę, aż na Ruciński Wierch. Lang nie chciał jednak wskazywać swojego faworyta całej imprezy.