Jaki w tym roku będzie Tour de Pologne? Czesław Lang, dyrektor wyścigu: Będzie wyjątkowy. Wiadomo, w jakich żyjemy czasach. Najpierw pandemia, teraz wojna w Ukrainie... często mamy zapytania od grup zawodowych, czy bezpiecznie jest przyjechać do Polski. W pojęciu ludzi zachodu od lat funkcjonuje bowiem "blok wschodni" i wszystko, co się dzieje, dzieje się dla nich i tutaj. Czesław Lang o trasie Tour de Pologne 2022 Co do trasy: będzie ciekawa i wymagająca. Już trzeci etap, kończący się w Przemyślu może tak naprawdę zdecydować o losach klasyfikacji generalnej. Odwiedzimy między innymi Małą Pętlę Bieszczadzką, czyli wjedziemy w góry. Będzie też niespodzianka chyba dla każdego - dla mnie też -czyli odcinek z Łańcuta do Rzeszowa. Sporo na nim krótkich, sztywnych podjazdów. Dawno nie było też górskiej jazdy indywidualnej na czas, która powraca. Zapowiada się na duże zainteresowanie drużyn. Jazda indywidualna na czas, poprowadzona z Szaflar do stacji narciarskiej Ruciński zapowiada się szczególnie ekscytująco, bo tego typu odcinek powraca na trasę Tour de Pologne po wieloletniej przerwie. Myśli pan, że jego obecność oraz ogólny, dość wymagający charakter trasy przyciągną na start wielu specjalistów od wspinaczek? Jeżeli "góral" przyjedzie tu w dobrej formie, to na pewno będzie miał gdzie się pokazać. Wspominasz o "czasówce", ale jest przecież także chociażby etap z metą w Przemyślu, gdzie przed rokiem wygrał Joao Almeida, a Michał Kwiatkowski był trzeci. Trasa jest ułożona w tak nieoczywisty, a jednocześnie ciekawy sposób, że nawet po jeździe na czas, finałowego dnia zmagań na etapie, Skawina - Kraków będzie można próbować odrobić nieco strat. Małą "pułapką" może być też dla faworytów odcinek z Łańcuta do Rzeszowa. To, że druga jego część jest względnie płaska jest nieco mylące - jeżeli któraś z ekip zechce, może uczynić ściganie na nim naprawdę wymagającym. Z punktu widzenia kibiców, już same starty etapów mogą być nie lada ciekawostką. Na finiszach kolarze szybko znikają - poza tymi, którzy biorą udział w dekoracji. Przed startem w jego okolicach spędzają zaś niekiedy nawet godzinę. To też ciekawe zagadnienie pod kątem logistyki. Weźmy chociażby wspomniany przez ciebie odcinek ze startem w Skawinie. Partner wyścigu, firma Valsir, która go gości, by to zrobić musiała się solidnie przygotować, by pomieścić całe miasteczko wyścigu. Wspomniał pan na początku rozmowy nieco o tym, że drużyny obawiają się przyjazdu do Polski. Dla nas, mieszkających w tym kraju brzmi to nieco niedorzecznie. Moja córka Agata była ostatnio na posiedzeniu UCI (jest w zarządzie) i miała zapytania od grup oraz związków zawodowych. Pokazywali, gdzie leży Polska, gdzie Ukraina, pytali, czy na pewno jest bezpiecznie... Dlatego ważną rolą tegorocznej edycji wyścigu będzie pokazanie naszego kraju jako państwa nie tylko pięknego, ale i bezpiecznego. Z każdego etapu będziemy mieć prawie 5,5 godziny transmisji, a sygnał będzie emitowany w 150 krajach. Sport, jak wiadomo, jest numerem jeden, ale chcemy zadbać i o ten szczegół. Mam też bardziej prozaiczne pytanie - jakiś czas temu w jednym z wywiadów wspominał pan, że może dojsć do korekt trasy w pobliżu granicy. Czy to aktualne? To było na początku wojny w Ukrainie, kiedy tak naprawdę nikt do końca nie wiedział, jak sytuacja będzie wyglądać. Teraz takiego zagrożenia absolutnie nie ma. Tym, co zawsze napędza zainteresowanie wokół wyścigu jest obecność w peletonie naszych gwiazd: Michała Kwiatkowskiego i Rafała Majki. Czy wiadomo już coś na temat ich startu w tym roku? Na to jest jeszcze za wcześnie. Nikt nazwiskami nie rzuca. Na pewno pojawi się Biniam Ghirmay, który błysnął niedawno podczas Giro d’Italia. Tour de Pologne odkrywa nowe nazwiska, także o obsadę się nie boimy. Rafał i Michał muszą zdecydować, zobaczyć, jak ułoży im się sezon.