Spore zainteresowanie mediów i kibiców Szpilką to fenomen. Ten młody, obiecujący pięściarz do tej pory przeszedł w ringu tylko jeden poważniejszy sprawdzian, kiedy wypunktował doświadczonego Jameela McCline’a boksując z pękniętą szczęką. Wcześniej obijał groźnie wyglądających, ale nijak uzdolnionych lub przygotowanych do walki rywali. W ostatnim czasie znacznie większe osiągnięcia lub poważniejsze wyzwania mieli m.in. Krzysztof Włodarczyk, Grzegorz Proksa, Mateusz Masternak, czy też Andrzej Fonfara, ale to nie oni, tylko "Szpila" cieszy się na portalach internetowych popularnością gwiazdy rocka. Media lubią Artura. Jest wyraźny, ostry w opiniach, czasem bezczelny. Zwłaszcza, kiedy chodzi o Adamka. Ale o tym za moment. Artur jest bezkompromisowy. Mimo skromnego stażu ringowego ma dość walk byle jakich, z imponującymi jedynie gabarytami przeciwnikami, którzy minęli się z powołaniem rozpoczynając treningi bokserskie. Chce dużych wyzwań, coraz poważniejszych rywali. Wpadł w szał, kiedy dowiedział się, że na początku czerwca jego rywalem będzie efektownie wytatuowany, ale cienki jak barszcz Omar Basile. Bunt młodego pięściarza zrobił swoje, parę tygodni później stanął w ringu naprzeciw McCline’a. Dla porównania w dwunastej walce w karierze Andrzej Gołota boksował z Carltonem Westem (bilans kariery 11 zwycięstw, 38 porażek), Lennox Lewis z Ossie Ocasio (23 zwycięstwa, 13 porażek, 1 remis) a Witalij Kliczko z równie anonimowym Hermanem Delgado (12 zwycięstw, 9 porażek, 1 remis). Nie porównujemy oczywiście Artura do legend wagi ciężkiej, tylko tempo rozwoju karier pięściarzy. Szpilka jest niecierpliwy, chce szybko przeskoczyć kilka poziomów i walczyć ze światową czołówką. Powołuje się na przypadek Derecka Chisory, który bardzo szybko, bo już w 18. zawodowej walce dostał szansę zdobycia pasa WBC (porażka na punkty ze starszym z braci Kliczko). Słusznie, bo jak ktoś ma ambicje, to na pewno nie zechce przeboksować kariery z kelnerami z pobliskich krajów w walkach wieczoru o - cytując trafne określenie Andrzeja Kostyry - wątpliwej reputacji półpaśce Artur chce przeskoczyć o parę pułapów w hierarchii wagi ciężkiej, dlatego za cel obrał sobie najwyżej notowanego polskiego ciężkiego, Adamka. Niedawno przyznał nawet, że nie wie czemu, ale "Górala" nienawidzi i dojedzie go w ringu. Nie za ostro? Pewnie tak, ale kto pamięta chociażby popisy medialne Mike’a Tysona lub Muhammada Alego, ten się pewnie zbytnio takim gadaniem nie przejął. Pewny swoich możliwości Szpilka, chociaż te nie zostały jeszcze na serio sprawdzone w ringu, traktuje ewentualną walkę z Adamkiem jako trampolinę do czołówki wagi ciężkiej, więc trudno mu się dziwić, że opowiada o niej dziennikarzom na każdym kroku. Jeśli spełniłby swoje marzenie i wygrał, zyskałby międzynarodowy rozgłos, a porażka jedynie spowolniłaby jego karierę i pewnie nauczyła trochę pokory. A "Góral"? Jemu taka walka nic by nie dała, może poza zastrzykiem gotówki, jeśli udałoby się ją odpowiednio wypromować w Polsce. Gdyby wygrał zarzucano by mu pewnie, że obił żółtodzioba, ale w razie porażki, co jest mniej prawdopodobne, ale w boksie nie takie cuda już widzieliśmy, mógłby spakować zabawki i zakończyć zawodową karierę. Promotor Szpilki, Andrzej Wasilewski, tonuje nastroje swojego podopiecznego i przyznaje, że na ten moment Artur nie jest na taki pojedynek gotowy. Być może w przyszłości kolejna polska walka stulecia mogłaby dojść do skutku. Jedną już przerabialiśmy. Przed trzema laty Adamek gładko pokonał Gołotę w debiucie w królewskiej kategorii wagowej. Niby nikt na siłę do ringu ich nie wepchnął, ale pozostał niesmak. Zmordowany przez kontuzje, cień niegdyś bardzo dobrego boksera kontra znajdujący się w świetnej dyspozycji Adamek, to był przykry obrazek dla wszystkich fanów, którzy zarywali noc, żeby oglądać Gołotę w rywalizacji z prawdziwymi gladiatorami wagi ciężkiej. Wygląda więc na to, że starcie Szpilka vs Adamek mimo marzeń i ambicji Artura, to na ten moment dziki surrealizm. "Szpila" niech lepiej obija coraz lepszych rywali i pnie się w rankingach, a "Góral" skupi się na drugim podejściu do mistrzowskiego pasa w wadze ciężkiej. Chyba, że w grę wejdą naprawdę duże pieniądze. Tylko kto je wyłoży? Dariusz Jaroń