W grudniu 2008 roku w obronie pasa federacji IBF Cunningham trzy razy lądował na deskach, by ostatecznie przegrać niejednogłośnie na punkty i stracić cenne trofeum oraz miano najlepszego boksera w limicie 200 funtów. 36-letni Amerykanin uważa, że wyszedł wówczas do ringu ze złym nastawieniem, ale ta sytuacja ma się nie powtórzyć. "Kiedy otrzymałem ofertę, pomyślałem sobie "Czemu nie? Dlaczego miałbym jej nie przyjmować?". Gdybym się nie zgodził, wyrzuty sumienia nie dawałyby mi spokoju. To moja szansa na pobicie go i zajęcie jego miejsca. Jest jednym z czterech najlepszych zawodników świata, więc kto by na to nie przystał?" - pyta retorycznie Cunningham. "Poprzednim razem jednym z największych błędów było wyjście do walki z nastawieniem na nokaut. Dodatkowo utwierdził mnie w tym fakt, że kiedy trafiałem, przestawiałem go po ringu. Napędzała mnie myśl o występie przed swoją publicznością, możliwości stania się gwiazdą w amerykańskiej telewizji. Ludzie znali mnie już w innych krajach, ale chciałem zostać gwiazdą w Stanach. Przystępowałem do tego pojedynku w glorii chwały po znokautowaniu Marco Hucka, czułem się nakręcony. Chciałem to powtórzyć. Trzy nokdauny załatwiły sprawę" - powiedział "USS".