Czwarte miejsce często uznawane jest za najgorsze dla sportowca, szczególnie, gdy od medalu dzielą sekundy, czy centymetry. Chabel dwukrotnie musiał przełknąć gorycz czwartej lokaty na igrzyskach olimpijskich. W Tokio jego osada - czwórka podwójna - straciła do podium zaledwie 0,3 sekundy. "Był smutek, żal, nawet łzy. Byliśmy bardzo blisko. Pojechaliśmy świetny wyścig, to był najszybszy bieg czwórek podwójnych w historii. Był rekord świata, a nam do niego zabrakło zaledwie 1,5 sekundy" - opowiadał reprezentant Polski. Jak dodał, gdy już na chłodno oglądał z kolegami wyścig na wideo, przyznał, że trudno było do czegokolwiek się przyczepić. "Ciężko było coś znaleźć, żeby można było to poprawić. Brak szczęścia? W szczęście za bardzo nie wierzę, pewne rzeczy trzeba wypracować sobie na treningach. Pozostaje nam świadomość tego, że cały czas jesteśmy w światowej czołówce i myślę, że wciąż możemy chodzić z podniesioną głową" - podkreślił 35-letni zawodnik Posnanii nie ukrywa, że znalazł się trochę na rozstaju dróg. We wrześniu na Akademii Hutniczo-Górniczej w Krakowie będzie bronił pracy inżynierskiej. Z drugiej strony, czuje się jeszcze na siłach, by zostać przy wioślarstwie. "Ja, w przeciwieństwie do innych zawodników, karierę wioślarską zacząłem bardzo późno, bo w wieku 19 lat. Ten mój organizm nie jest tak wyżyłowany i czuję, że mogę jeszcze się poprawić. Trzy lata do Paryża to nie jest dużo i chcę podjąć wyzwanie w myśl zasady: +do trzech razy sztuka+. Jestem jednak już coraz starszy i sądzę, że młodzież będzie napierać, a ja będę musiał walczyć o to swoje miejsce. Ale jestem na to gotowy" - stwierdził. Chabel już wiele lat temu miał jasno sprecyzowany pomysł na swoją przyszłość po zakończeniu kariery. I to zupełnie niezwiązaną ze sportem. "Skończyłem geologię na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza i rozpocząłem kolejne studia w Krakowie. Moim marzeniem jest praca na platformie wiertniczej. Geologia mnie wciągnęła, a mój kolega, który pracuje w branży naftowej, zmobilizował mnie to podjęcia nauki na AGH w Krakowie. Niestety, z tą moją obecnością na zajęciach z wiadomych względów było różnie. To są normalne czteroletnie studia inżynierskie i za bardzo nie było taryfy ulgowej. Dzięki pomocy i życzliwości wykładowców udało mi się skończyć te studia, no ale też nie wszyscy szli na rękę. Dlatego nauka wydłużyła mi się o dwa lata" - wyjaśnił. Poznański wioślarz nie ukrywa, że w ukończeniu studiów pomogła mu też... pandemia. "Zajęcia on-line były mi bardzo na rękę, w każdym dowolnym miejscu mogłem włączyć komputer. Nawet trenując na ergometrze, nakładałem sobie słuchawki. Ta obecność wirtualna na zajęciach bardzo mi pomogła" - przyznał. Wicemistrz świata z 2019 roku nie ukrywa, że jeśli zostanie przy sporcie, to wolny czas chce przede przeznaczyć na podszlifowanie języka angielskiego. "Jeśli będę przygotowywał się do Paryża, to te trzy lata postaram się wykorzystać jeszcze na jakąś formę kształcenia. Szkoda mi tego wolnego czasu na zgrupowaniach, czy między obozami. Na pewno chcę rozwijać swój język angielski, to jest podstawa tej mojej przyszłej pracy. A z tym moim zawzięciem myślę, że dam radę znaleźć sobie zajęcie po zakończeniu kariery" - podsumował Chabel. Marcin Pawlicki