Znają się jak łyse konie. To może być zaletą, ale i wadą. Wie o tym Ziółkowski, który jednak nie ma zamiaru "walczyć" z Fajdkiem. Chce mu pomóc, by ten spełnił swoje największe sportowe marzenie - o olimpijskim złocie. A popularny "Ziółek" wie, jak to zrobić - sam stał na najwyższym stopniu podium igrzysk w Sydney 20 lat temu. "Zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie nigdy nie będzie między nami czystej relacji zawodnik - trener. Zresztą ja sam jeszcze nie przyzwyczaiłem się do tego, że ktokolwiek mógłby mnie nazywać trenerem. Jak się w tym odnajduję? Robię co potrafię i mam nadzieję, że na przełomie lipca i sierpnia powiemy obaj, że było warto" - powiedział Ziółkowski.To jego pierwsza praca szkoleniowa, która może przynieść łzy szczęścia, jak i rozpaczy. Bo Fajdek już dwukrotnie na igrzyska jechał po medal. W Londynie (2012) i w Rio de Janeiro (2016) odpadł w eliminacjach. Zwłaszcza za drugim razem była to porażka bolesna, gdyż był faworytem."Tego nikt mu nie pozwoli zapomnieć. Paweł jest tego świadomy, a ja wiem, że nie przyszedłem do pracy z zawodnikiem, który dopiero się uczy. Dlatego może nasza współpraca jest inna. Przecież Paweł jest czterokrotnym mistrzem świata, wie jak rzucać młotem, jest w pełni ukształtowany jako zawodnik. Moja rola polega na tym, żeby mu pootwierać kilka drzwi, które są na razie tylko uchylone" - tłumaczył Ziółkowski.Jak przyznał, nie ma zamiaru robić rewolucji w treningu. Jednak kilka zmian już teraz udało mu się wprowadzić. Najbardziej szokują... poranne rozruchy. Osoby, które Fajdka znają, wiedzą, że to "nocny marek". Głównie za sprawą gier komputerowych. To one głównie ponoszą winę, że trudno było mu wstawać rano. Teraz jest inaczej..."Spotykamy się o 8.15 na rozruchu. W Spale początkowo wszyscy przecierali oczy, jak widzieli Pawła o takiej porze na nogach. Jaki jest tego cel? Nie chcę, by Paweł na pierwszy trening przychodził prosto z łóżka. Ma rano wstać, delikatnie się porozciągać i potem idziemy na śniadanie" - przekazał Ziółkowski, który wywalczył trzy medale mistrzostw świata.Kolejnym elementem, który może okazać się nowością, jest regularna współpraca z psychologiem. Fajdek od lat podchodzi do tego sceptycznie. Ziółkowski uważa, że należy takie sesje wprowadzić. Rozmowy trwają."W wielu kwestiach z tym związanych się dogadujemy, w kilku mamy odmienne zdania. Koniec końców doprowadzimy raczej do tego, że psycholog na jakimś etapie zostanie wprowadzony. Pewnie nie teraz, bo w tej chwili takiej potrzeby nie ma, ale może już od stycznia" - przyznał trener.Czemu Ziółkowski się przy tym upiera? "Bo nie chcę, byśmy przed igrzyskami mogli cokolwiek sobie zarzucić. Chcę dopilnować wszystkiego. Każdy najmniejszy element może mieć znaczenie. Trzeba pamiętać, że do Tokio lecimy, by walczyć nie o medal, ale o złoto. Każde inne rozstrzygnięcie będzie może nie porażką, ale na pewno niespodzianką" - ocenił.Dlatego też na liście "rzeczy do zrobienia" jest właśnie współpraca z psychologiem, której zabrakło zarówno przed Londynem, jak i przed Rio de Janeiro.Ziółkowski nie ukrywa, że w dużej mierze bazować będą na metodach treningowych Czesława Cybulskiego. Zresztą Fajdek tak robi od lat. Podobnie było pod skrzydłami Jolanty Kumor."Po co zmieniać coś, co się sprawdza? Nie ma sensu wprowadzać nowości, bo skoro maszyna ostatnimi czasy dobrze działała, to nie będziemy nic na siłę ulepszać. Zresztą ja też osiągałem najlepsze wyniki właśnie pod okiem Cybulskiego. W moim przekonaniu najważniejsza jest teraz systematyczność" - uważa.To już drugie wspólne zgrupowanie Ziółkowskiego i Fajdka. Na pierwszym w Karpaczu wędrowali głównie po górach. Zrobili 113 km."Może to żadna rewelacja, ale na takie "misie" jak my, to całkiem nieźle. Taki obóz to podbudowa siłowo-wytrzymałościowa. Jedyna szansa wykonania pracy tlenowej, bo na co dzień tego w naszym treningu nie ma. Po drugie to zaprawa mentalna. Wciągnąć tyłek na górę nie jest łatwo. Czasami się nie chce, czasami wszystko boli już w połowie drogi, a jednak trzeba iść. To motywujące" - zaznaczył.Teraz ich bazą jest Spała i będą w niej do połowy stycznia z niewielkimi przerwami, np. na święta."Bierzemy pod uwagę treningi tylko w kraju, ale też przedstawiliśmy drogę przygotowań do igrzysk poprzez zgrupowania zagraniczne. Takie będzie nam potrzebne jednak dopiero pod koniec stycznia, może nawet w lutym. Bo teraz chcemy porzucać z wielu obrotów, a w Spale mamy do dyspozycji płytę, która świetnie się do tego nadaje" - zakończył Ziółkowski.