Witkowski nie ukrywa, że dla arbitrów szermierki nominacja na igrzyska jest ogromnym wyróżnieniem, bowiem taką szansę otrzymały tylko 22 osoby z całego świata. "To jest elitarne i bardzo wąskie grono. Muszą być zachowane parytety kontynentalne, z Europy nominację zwykle otrzymuje pięciu lub sześciu sędziów. A jak wiadomo, chętnych jest bardzo dużo" - podkreślił. Od blisko 14 lat jest sędzią szermierki. Po zakończeniu kariery zawodniczej (przez 17 lat uprawiał floret), został arbitrem. Początkowo rozstrzygał tylko pojedynki florecistów, ale szybko zdobył uprawnienia na sędziego szpady. "Chcąc jechać na igrzyskach, trzeba mieć dwie specjalności. Sędziemu floretu dużo łatwiej prowadzić walki szpadzistów, natomiast znacznie trudniej jest już z szablą. To wynika z wielu niuansów każdej konkurencji. Szabla to zupełnie inne tempo, inny rytm walki niż we florecie. Sędziowanie walk we florecie przyszło mi zupełnie naturalnie. Jako byłemu zawodnikowi dużo łatwiej mi przewidzieć, co może się za chwile wydarzyć. Z kolei w szpadzie było kilka rzeczy, w których musiałem się doszkolić. To akurat wymagało pewnego samorozwoju" - wyjaśnił. Podczas igrzysk w Rio de Janeiro był rozjemcą m.in. pojedynku o brązowy medal pomiędzy Brytyjczykiem Richardem Kruse'm, a Rosjaninem Timurem Safinem. Na podium stanął Safin po wygranej 15:13. Jak przyznał, była to dość "niewdzięczna" walka. "Na mistrzostwach Europy czy świata nie mam pojedynków o trzecie miejsce, są przyznawane dwa brązowe medale. Na igrzyskach musiał być wyłoniony jeden brązowy medalista. Walka była bardzo zacięta i trudna, bo przegrany zostawał z niczym. Poza tym obu zawodników znałem jeszcze z kariery zawodniczej, z jednym i z drugim miałem okazję się zmierzyć. Sędziowanie pojedynku o trzecią lokatę było też dla mnie wyróżnieniem, bo przecież debiutowałem na igrzyskach" - tłumaczył. Po igrzyskach olimpijskich otrzymał zaproszenie do grona arbitrów elite we florecie. Podczas ostatnich mistrzostw świata w Budapeszcie w 2019 roku sędziował wszystkie cztery finały we florecie (turnieje kobiet i mężczyzn indywidualne i drużynowe). Jak zdradził, takie sytuacje zdarzają się rzadko. Pytany o oczekiwania przed kolejnymi igrzyskami przyznał, że chce po prostu wykonać jak najlepiej swoją pracę. "Chciałbym, żeby po igrzyskach nikt mnie... nie pamiętał. Bo jak sędziego się nie pamięta, to znaczy, że było dobrze. Jeśli będę w formie i dobrze sędziował, na pewno przypadnie mi jakiś pojedynek o medale. To też wynika z pewnego układu - wiadomo, że nie możemy sędziować walk swoich rodaków. Są też inne sytuacje, kiedyś Paweł Kantorski (obecny trener kadry kobiet - PAP) trenował Egipcjanina Alaaeldina Abouelkassema. Dlatego nie wyznaczono mnie do sędziowania walk z jego udziałem. Poza tym, Kantorski był w przeszłości także moim trenerem" - wyjaśnił. Koronawirus w ubiegłym roku zatrzymał sportowy świat, ale szermierka pandemię odczuła wyjątkowo boleśnie. W ostatnich 16 miesiącach rozegrane zostały jedne zawody Pucharu Świata (w każdej broni) oraz kontynentalne turnieje kwalifikacyjne do igrzysk. Witkowski nie ukrywa, że brak rywalizacji na poziomie międzynarodowej może być pewnym kłopotem dla arbitrów. "To prawda, ja w ostatnich miesiącach sędziowałem Puchar Świata we florecie w Dosze i turniej kwalifikacyjny w Kostaryce. Czy to się przełoży na poziom sędziowania - to okaże się na igrzyskach. Ale to może być pewien problem, traci się takie czucie, bo trzeba trochę tych walk posędziować, żeby być w odpowiedniej formie. Pozostawało mi sędziowanie czy to mistrzostw kraju, czy Pucharu Polski, to też pomagało być w tym rytmie. Być może trzeba będzie częściej korzystać z usług wideoweryfikacji" - stwierdził. We florecie Polskę będzie reprezentować tylko jedna zawodniczka - Martyna Jelińska. Zdaniem Witkowskiego, zawodniczka AZS AWF Poznań ma sporą szansę na dobry wynik. "Pamiętajmy, że turnieje olimpijskie są dość specyficzne. Wygra się trzy walki i już się jest pod strefą medalową. Nie ma co porównywać do zawodów choćby Pucharu Świata, gdzie może startować 12 mocnych Włoszek, 12 mocnych Rosjanek. A na igrzyskach tylko trzy. Ważne jest dobre nastawienie. Dlatego często najtrudniejsza jest kwalifikacja olimpijska. Oczywiście nie będę sędziował jej pojedynków, ale na pewno będę miał jej okazję pokibicować" - przyznał. Były reprezentant Polski nie ukrywa, że w Tokio na pewno nie będą to takie same igrzyska jak w Brazylii. Obostrzenia i restrykcje wprowadzone przez Japończyków są ogromne. "Mieliśmy mnóstwo spotkań i odpraw dotyczących procedur, podróży itp. To będą zupełnie inne zawody. Ja będę codziennie testowany, nie mam prawa na moment ściągnąć maseczki, muszę zachować dystans dwa metry do zawodnika, metr do innego sędziego. Do tego mnóstwo dokumentów i formalności do wypisywania w trakcie igrzysk. My sędziowie mieszkamy w jednym hotelu, będziemy mogli go opuścić jedynie na zawody. Trzeba mieć też cały czas włączoną aplikację w telefonie, która kontroluje nasz każdy krok. Trochę to wszystko szalone" - podsumował arbiter. 41-letni Witkowski jest sędzią od 2007 roku. Wcześniej przez 16 lat uprawiał floret w Warcie Poznań. Największy sukces osiągnął podczas mistrzostw Europy w 2004 roku, kiedy zdobył brązowy medal w turnieju indywidualnym oraz srebrny w drużynie. autor: Marcin Pawlicki