- Robiłem, co mogłem, ale to nie wystarczyło. W przerwie trener mówił mi, że nic się nie stało i nadal mogę wywalczyć cztery punkty, ale tak się nie stało - podkreślał Gadżijew. Gadżijew w pierwszej rundzie pokonał Greka Georgiosa Pilidisa przez przewagę techniczną 11:0. W drugiej czekało go znacznie trudniejsze zadanie. Najpierw dał się wypchnąć poza matę, a potem nie udało mu się przeprowadzić udanej akcji w ciągu 30 sekund po dwóch ostrzeżeniach za pasywność. Najwyżej rozstawiony w stawce Raszidow w dalszej części pojedynku zaatakował jego nogi i powiększył przewagę. W końcówce co prawda stracił dwa punkty, ale też skutecznie skontrował i odniósł dość pewne zwycięstwo. "Można było wygrać tę walkę. W ogóle nie miałem w głowie myśli, że mogę przegrać. Ale, niestety, popełniłem błąd w ataku" - zaznaczył Polak. Przyznał on, że pochodzący - tak jak on sam - z Dagestanu reprezentant Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego nie zaskoczył go niczym. "Walczył jak zawsze. Wydawało mi się, że blisko się trzymam, ale on cały czas trzymał dystans. Ja zawsze zaczynam blisko, a nie udało mi się ani jednego ataku zrobić" - analizował. Kibicuj naszym na IO w Tokio! - Sprawdź Gadżijew, dwukrotny medalista mistrzostw świata, potwierdził, że Raszidow - aktualny mistrz globu - dobrze blokował jego ofensywne próby. Sam zaś miał do siebie zastrzeżenia za nierealizowanie założeń taktycznych. "On ma taki styl walki, że dobrze rękami kontroluje sytuację i przez większość walki na łuku stoi. Od początku miałem go szarpać, ale tego nie zrobiłem. Nie wiem, dlaczego. Nie zrobiłem wszystkiego, co mogłem i dlatego przegrałem" - podsumował smutny. Dalsze losy zapaśnika AKS Piotrków Trybunalski zależały od tego, czy Raszidow awansuje do finału. Wtedy Polak miałby szansę stanąć do walki w repesażach, która mogły mu otworzyć drogę do pojedynku o brązowy medal. Niestety, Raszidow przegrał swój pojedynek i Polak stracił szansę walki o brąz.