Polska straciła jedną poważną olimpijską szansę na medal. W wielu prognozach to właśnie ta osada, czwórka bez sternika w składzie: Mateusz Wilangowski, Mikołaj Burda, Marcin Brzeziński, Michał Szpakowski była uwzględniana jako poważni kandydaci do podium w Tokio. Dwa lata przerwy w startach to dla tych zawodników zbyty długo W piątek zajęli trzecie miejsce w eliminacjach, gdyby zakończyli regaty pozycję wyżej (do Holendrów zabrakło im półtorej sekundy), awansowaliby bezpośrednio do finału. Musieli płynąć w niedzielnych repasażach, w których również byli trzeci. A to oznacza, że wystąpią tylko w finale B. Czwórka bez sternika to bardzo doświadczona grupa wioślarzy. Najmłodszy z nich Wilangowski ma 30 lat, pozostali: Burda - 39, Brzeziński - 37, Szpakowski - 32. Dwa lata temu w pięknym stylu sięgnęli po tytuł mistrzów świata. Byli w szczytowej formie. Dwuletnia przerwa w startach z powodu pandemii bardzo im przeszkodziła. Tajfun przesuwa finały Wioślarze będą mieli jednak w finałach co najmniej cztery osady. W niedzielę awans w repasażach wywalczyła czwórka bez sterniczki (Joanna Dittmann, Olga Michałkiewicz, Monika Chabel, Maria Wierzbowska) oraz w półfinale dwójka podwójna mężczyzn (Mirosław Ziętarski i Mateusz Biskup). Już w piątek miejsce w finale A zdobyły czwórki podwójne kobiet (Agnieszka Kobus-Zawojska, Katarzyna Zillmann, Marta Wieliczko, Maria Sajdak) i mężczyzn (Dominik Czaja, Wiktor Chabel, Szymon Pośnik, Fabian Barański). Szansę na finał ma jeszcze męska dwójka wagi lekkiej (Jerzy Kowalski, Artur Mikołajczewski), którzy popłyną jeszcze w półfinale. Największe szanse medalowe mają "polskie terminatorki" z czwórki podwójnej - mistrzynie świata i Europy z 2018 roku. Finały odbędą się dopiero w środę. Z powodu tajfunu odwołane zostały poniedziałkowe i wtorkowe regaty. ok