W finałach A popłyną dwie czwórki podwójne kobiet (Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann) i mężczyzn (Dominik Czaja, Wiktor Chabel, Szymon Pośnik i Fabian Barański). O medal powalczą także Mateusz Biskup i Mirosław Ziętarski w dwójce podwójnej oraz czwórka bez sterniczki w składzie Maria Wierzbowska, Olga Michałkiewicz, Monika Chabel i Joanna Dittmann. Dodatkowo w półfinale wystąpi dwójka podwójna wagi lekkiej Jerzy Kowalski i Artur Mikołajczewski. "Gdy uświadomiłam sobie, że godziny dzielą nas od walki o medale naszych reprezentantów, to pojawił się dreszczyk emocji. Wierzę, że jutro rano, gdy cała Polska się obudzi, będzie miała miły poranek. Wiele osób zapewne nawet nie będzie się kładło spać i będzie zaciskało kciuki przed telewizorami" - zaznaczyła Madaj-Smolińska. Mistrzyni olimpijska z 2016 roku w dwójce podwójnej (z Magdaleną Fularczyk-Kozłowską) jest przekonana, że wioślarze rozwiążą worek z medalami w Tokio i Polska już jutro rano zaistnieje w klasyfikacji medalowej. Madaj-Smolińska jest przekonana o realnych szansach medalowych w przypadku każdej polskiej osady, która awansowała do finału A. "Ci zawodnicy są bardzo blisko najważniejszych sukcesów w swoim życiu. Medal igrzysk waży bowiem znacznie więcej niż mistrzostw świata. Czemu mielibyśmy nie sięgnąć po cztery medale? Nawet zagraniczne agencje tak typowały. (...) Z Magdą też byłyśmy typowane do złota w Rio, a przecież wcześniej na mistrzostwach świata miałyśmy srebro. Wierzę w naszą ekipę. Wiem, że są dobrze przygotowani i odpowiednio zmotywowani" - wskazała. Do mistrzyni olimpijskiej docierały od wielu tygodni informacje o świetnej dyspozycji dwójki Biskup-Ziętarski. "Wszyscy mają szanse, ale ich forma rzeczywiście wydaje się stawiać ich w roli poważnych kandydatów nawet do zwycięstwa. To też dwójka podwójna, moja konkurencja, więc emocje są dodatkowe. (...) Kolejna kadencja dla Polski na olimpijskim szczycie w dwójce podwójnej? Marzę o tym, aby teraz zrobili to mężczyźni. (...) To świetny duet. Bardzo im kibicuję. Niech dzisiaj w nocy +wydadzą wszystkie pieniądze+" - podkreśliła. Pytana o to, co czuje się schodząc na wodę, na kilka minut czy kilkadziesiąt sekund przed rozpoczęciem olimpijskiego finału, przyznała, że trudno to opisać. "Każdy ma chyba świadomość, że wszystkie wcześniejsze mistrzostwa świata i Europy były tylko startami kontrolnymi. Igrzyska w naszym sporcie są szczytem szczytów. Emocje są ogromne. (...) My z Magdą byłyśmy totalnie wyłączone. Trener nawet nie dawał wielu wskazówek. (...) My jechałyśmy po swoje, byłyśmy bardzo pewne. Nawet teraz, gdy o tym opowiadam, czuję, że te wszystkie obrazy wracają. Po zakończeniu kariery tych uczuć, tej adrenaliny troszeczkę brakuje. Nie żałuję jednak tej decyzji. Jestem sportowcem spełnionym. Mam już dwójkę dzieci - 2,5-letnią córkę i drugą, która wczoraj skończyła trzy miesiące. (...) Jestem szczęśliwą mamą, żoną. Teraz będę zarażała córki sportem" - dodała. Zdaniem Madaj-Smolińskiej dla całego środowiska wioślarskiego w Polsce cztery medale igrzysk w Tokio ważyłyby więcej niż jeden złoty. "To byłoby potwierdzenie ogromnej klasy sportowej kilku osad. Czemu jednak nie mielibyśmy sięgnąć po medale w każdym kolorze, albo najlepiej po cztery złote? Najważniejsze, że jesteśmy w grze. Jestem pełna nadziei i w zasadzie przekonana, że jutrzejszy poranek będzie dla nas bardzo miły" - oceniła. (PAP) autor: Tomasz Więcławski