Polscy wioślarze nie mają łatwego życia. W poprzednim roku trenowali przez wiele miesięcy, aby móc wystartować w jednych zawodach międzynarodowych - mistrzostwach Europy w Poznaniu. Gdy wydawało się, że wszystko, co najgorsze za nimi, a igrzyska w Tokio są znów bliżej niż dalej, zaatakował wirus SARS-CoV-2, który dopadł wiele osób z kadry na zgrupowaniu w Portugalii. Czwórka bez sternika - mistrzowie świata z 2019 roku i medaliści ME 2020 - zdecydowali, że przygotowania będą kontynuować w COS w Wałczu. - Okres zimowy jest tym, w którym budujemy formę na cały sezon. Zazwyczaj robiliśmy to w górach, m.in. biegając na nartach. Ten sezon jest jeszcze bardziej specyficzny z racji wydarzeń grudniowych. Trener zdecydował, że przygotujemy się w Wałczu, aby styczeń potraktować jako wprowadzenie do dalszej pracy. To dobra alternatywa, bo tutaj jesteśmy wykonać każdy trening. Nie sądziłem, iż kiedykolwiek w styczniu będę schodził na wodę, a jednak... - powiedział PAP Michał Szpakowski. Pływać w jego ocenie można, dopóki jezioro nie zamarznie, a "czy to jest rozsądne, to się zobaczy". Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! Sprawdź! Konieczny jest odpowiedni strój. Trening na wodzie przy temperaturze zero stopni Celsjusza bądź niewielkim minusie nie może też być tak długi, jak podczas zgrupowania w Portugalii. - Jest trochę wody, trochę ergometru, trochę roweru, aby nie siedzieć na jeziorze dłużej niż 70 minut. Nie przeszkodzi nam to, a jest to fajne urozmaicenie, aby wyłącznie "nie katować" ergometru - dodał Szpakowski. Podopieczni trenera Wojciecha Jankowskiego to twardzi ludzie. Zapewniają, że nic nie zatrzyma ich w drodze po spełnienie marzeń i największy sportowy sukces w karierze, którym bez wątpienia byłby medal igrzysk w Tokio. - Na szczęście większość z naszej kadry wioślarskiej nie ma powikłań po COVID-19, ale konieczny jest okres wprowadzenia do ponownych treningów. Potrwa to 3-4 tygodnie. Wcześniej mi się wydawało, że wirus jest, ale nie jest tak dotkliwy i nie daje aż takich powikłań. Życie to sprostowało. Dzisiaj jest już dobrze i normalnie wchodzimy na wysokie obroty. Pewien czas został zmarnowany, a może był potrzebny taki odpoczynek - dywagował Szpakowski. W roku olimpijskim wioślarze dość szybko będą mogli sprawdzić swoją dyspozycję, bo już w kwietniu zaplanowane są mistrzostwa Europy. - Jest śnieg, jest lód, ale korzystamy z tych kawałków wody, które pozwalają nam wiosłować. Na pewno bardzo chętnie trenowalibyśmy tylko pod dachem i w cieple, ale charakter pokazywany jest w takich warunkach, gdy trzeba się zebrać z ciepłego łóżka, ubrać i mimo słabej pogody wyjść i trenować. Gdy jesteśmy na wodzie, palce zamarzają, ale chwilę się podmucha i jedziemy dalej - powiedział PAP Marcin Brzeziński. Przyznał, że marzenia się nie zmieniły, a chęci nawet wzrosły, bo sukces jest na wyciągnięcie ręki. - Dobrze przepracowaliśmy poprzedni rok. Teraz też ciężko pracujemy. Oby praca oddała w Tokio - wskazał Brzeziński. Autor: Tomasz Więcławski twi/ pp/ Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!