28-letni kanadyjkarz w piątek weźmie udział w ceremonii ślubowania, a dzień później z większą grupą polskich sportowców wyleci czarterem do Tokio. Zawodnik AZS AWF Gorzów dość spokojnie podchodzi do olimpijskiego startu. "Jeszcze nie czuję tych emocji związanych ze startem na igrzyskach. Jestem w dość ciężkim treningu i swoje myśli skupiam jeszcze na pracy. Myślę, że ta ekscytacja pojawi się dopiero po wylądowaniu w Tokio, a może już w trakcie ślubowania, bo nigdy nie brałem udziału w takiej uroczystości" - powiedział Głazunow. Tokio 2020. Trudna droga Głazunowa Gorzowianin w 2019 roku startował na mistrzostwach świata, ale w konkurencjach nieolimpijskich (C1 500 i C1 5000 m). Kwalifikację olimpijską na jedynce na 1000 m wywalczył Tomasz Kaczor, a w dwójce na tym samym dystansie Michał Kudła z Mateuszem Kamińskim. W kajakarstwie kwalifikacje nie są imienne - zdobywa je się dla federacji, więc ta furtka na igrzyska cały czas była otwarta innych zawodników. "Nie przekreślałem swojej szansy na występ w Tokio. To, że wówczas nie udało mi się wygrać z innymi zawodnikami z kadry i startować na mistrzostwach świata w konkurencjach olimpijskich, to nic nie zmieniało w moim podejściu, ani też w przygotowaniach. W ubiegłym roku byłem w bardzo dobrej formie, na mistrzostwach Polski wygrałem jedynki na wszystkich czterech dystansach (200, 500, 1000 i 5000 m - PAP). Więc z jednej strony szkoda, że te igrzyska zostały przesunięte, ale też miałem więcej czasu na przygotowania i wyeliminowanie błędów" - tłumaczył. W kwietniu tego roku Głazunow znów potwierdził swoją klasę i pokazał, że na ten moment jest numerem jeden w kraju. Wygrał krajowe regaty eliminacyjne zarówno na jedynce, jak i na dwójce z Tomaszem Barniakiem. To zapewniło mu start na igrzyskach. W maju potwierdził swoją dyspozycję ze swoim partnerem z osady zajmując czwartą lokatę na Pucharze Świata w Szegedzie. Pochodzący z Wałcza zawodnik nie ukrywa, że ważną rolę w zbudowaniu formy odegrali trenerzy - klubowy Marek Zachara oraz były selekcjoner polskiej kadry kanadyjkarzy Marek Ploch. "Kiedy trener Ploch zakończył współpracę z Tomkiem Kaczorem, ja wyraziłem chęć wspólnej pracy. Dwa lata byłem takim sparingpartnerem dla kadry kanadyjkarzy Kazachstanu, którą prowadził wówczas Ploch. Oni akurat wówczas przygotowywali się w Wałczu, więc skorzystałem z tej okazji. Moi trenerzy przygotowali mi bardzo dobry plan i tak naprawdę wszystko zależało ode mnie, żebym ten plan zrealizował. Cały czas wierzyłem w te igrzyska, to nie było tak, że +albo się uda, albo nie+. Myślę, że dobrze zrobiliśmy idąc swoją drogą i odeszliśmy od szkolenia centralnego. Tutaj to podejście indywidualne było niezwykle ważne" - podkreślił. Głazunow i jego współpraca z Barniakiem Do dwójki z Barniakiem Głazunow wsiadł na krótko przed tegorocznymi regatami eliminacyjnymi. Ale obaj zawodnicy znali się bardzo dobrze z wcześniejszych startów. "Mieliśmy taki epizod z Tomkiem w 2017 roku. W dwójce na mistrzostwach Europy i świata na 500 m zajęliśmy czwarte miejsca. Później było kilka lat przerwy, pływaliśmy razem, ale w czwórce. No i pojawił się taki pomysł, żebyśmy ponownie spróbowali połączyć siły, bo ta dwójka naprawdę nieźle +chodziła+. Szkoda by było nie sprawdzić jej ponownie" - wyjaśnił. Na czerwcowych mistrzostwach Europy w Poznaniu Polacy zajęli czwarte miejsce. Do podium zabrakło im 0,05 sekundy. Choć wspólnych startów nie było zbyt wiele, Głazunow nie widzi z tym większego problemu. "Patrząc na inne kraje, to też widzę wiele zmian. Powstało kilka nowych osad, albo zmienił się zawodnik. One też nie mają zbyt wielu startów za sobą"- zauważył. Na igrzyskach w Tokio w rywalizacji kanadyjkarzy nastąpiła duża zmiana w regulaminie. W jedynkach po raz pierwszy będą mogli wystartować dwaj zawodnicy z jednego kraju. Dlatego oprócz Mateusza Kamińskiego, w jedynce swoich sił spróbuje Głazunow. Jak przyznał, w każdej osadzie czuje się dobrze. "Jedynka, dwójka, czwórka - potrafię się dostawać. Natomiast absolutnie nie mam tu jakiegoś priorytetu. Do obu konkurencji podchodzę z takim samym zaangażowaniem i w obu chcę popłynąć maksymalnie. Trudno też powiedzieć, gdzie mogę osiągnąć lepszy wynik. To jest tylko gdybanie. Może być miłe zaskoczenie, ale też mega klapa. Na igrzyska jadą sami najlepsi zawodnicy. Tutaj pojęcie dobrego wyniku jest też względne, bo dobre miejsce od złego czasami dzieli 0,15 sekundy" - podsumował kanadyjkarz, który największe sukces odnosił w czwórce zdobywając tytuł mistrza Europy i wicemistrzostwo świata. Tokio 2020. Wiktor Głazunow zaczyna od rywalizacji na dwójce Głazunow rywalizację na igrzyskach rozpocznie w poniedziałek od startu na dwójce; finał zaplanowano na wtorek. Po dwóch dniach przerwy, popłynie na jedynce. Kanadyjkarze po raz ostatni na podium olimpijskim stanęli w Sydney 21 lat temu. Wówczas Paweł Baraszkiewicz z Danielem Jędraszko wywalczyli srebrny medal w dwójce na 500 m.