Tadeusz Michalik zaprezentował się ze znakomitej strony, gwarantując sobie zwycięstwo w starciu, którego stawką był olimpijski medal. Polak zdobył tym samym swój pierwszy olimpijski krążek i jednocześnie czwarty medal wywalczony przez reprezentantów Polski na igrzyskach w Tokio. - Nawet jak walczyli między sobą na treningach, było widać, że i w stójce i w parterze, jeśli Tadek dobrze się skoncentrował, wykonywał swoją techniczną koronkę. Tutaj akurat mówiliśmy "rób swoje". To się udało, to wyszło. To, co sobie założyliśmy przed walką, on realizował. Baliśmy się jednej kwestii. Ta walka poszła trochę pod taktykę węgierską. On oddał trochę inicjatywę po to, żeby pójść do parteru. Potem się zablokował, ale Tadziu zaskoczył, bo w parterze go złapał - powiedział Włodzimierz Zawadzki - trener brązowego medalisty z Tokio. Szkoleniowiec naszego sportowca był od początku dobrej myśli. Wierzył, że tego dnia Węgier jest do pokonania. Nie mylił się. - Widziałem na rozgrzewce Węgra. On nie był sobą. Patrząc na to, jak odbywały się wcześniejsze walki, powiedziałem Tadeuszowi, że na pewno jak wytrzyma, to wygramy tę walkę. Dziwnie się zachowywał. Patrzył na nas gdzieś z boku. Gdy my zerkaliśmy na niego, wydawał się "zdyszany". Mógł się "gotować". Tutaj Tadeusz poszedł jednak po swoje. Spokojnie, wózek po wózku i wszystko wyszło tak, jak wyszło. To była piękna, techniczna walka na 9-0 i mamy medal - dodał szkoleniowiec. - Powiedziałem Tadeuszowi, że nie mamy nikogo w kategorii 97 kg. Zdecydowałem się puścić go na wyższą kategorię, choć na razie jego waga jest za niska (ok. 93-94 kg). Najwyżej zapłaciłby frycowe - mówi Zawadzki, który już teraz myśli o przyszłości. Za trzy lata być może Michalik powalczy o wyższe laury na kolejnych igrzyskach. Mistrz olimpijski jako trener sięgnął po kolejny medal Jakie były nastroje po poprzednim przegranym starciu Polaka z Rosjaninem Musą Jewłojewem? - Rosjanin to mistrz świata i Europy. Inaczej się z nim walczy. W dodatku ta jego masa. Przy takiej walce i warunkach, które są, jednak ciężko jest utrzymać, jak to się mówi "spych". Tutaj z Węgrem wszystko zagrało. Jesteśmy mega szczęśliwi, że wywalczyliśmy medal na igrzyskach. Wróciliśmy na właściwi tor. Nie ma pięciu medali jak na igrzyskach w Atlancie, ale mamy jeden w Tokio - dodał trener. Czy radość z medalu udziela się wszystkim w sztabie szkoleniowym? - Radość jest niesamowita. Jeśli zawodnik trenuje tylko siebie, cieszy się sam. Myślę, że to co robiliśmy, poszło w dobrym kierunku. Jestem mega szczęśliwy, bo też jestem mistrzem olimpijskim. Mówią tak, że mistrzowie nie mogą być trenerami, bo nie mają do tego głowy, a tu się okazuje, że Rysiek Wolny, mistrz z Atlanty, doprowadził Damiana Janikowskiego do medalu w Londynie, a teraz jest Tokio, jestem ja i jest medal. Wydaje mi się, że ten medal nas podbuduje i młodzież będzie miała motywację, żeby poświęcić się dla tego sportu - powiedział Zawadzki. Tokio 2020 - bądź z nami na igrzyskach olimpijskich! Sprawdź