Karolina Naja wspólnie z Anną Puławską zdobyła srebrny medal w Tokio. Reprezentuje dziś klub Posnania, ale podstaw uczyła się w rodzinnych Tychach. Mieszkała na osiedlu Z, 10 minut piechotą od Jeziora Paprocańskiego, gdzie zaczęła trenować kajakarstwo. Jej trenerami byli wówczas Sylwia i Marek Stanny. Państwo Stanny wspólnie zaczęli trenować kajakarzy jeszcze w Górniku Czechowice, a później w MOSM Tychy. Ich najsłynniejsi podopieczni to medaliści olimpijscy - tyszanka Karolina Naja a wcześniej Grzegorz Kotowicz i Marek Witkowski z Górnika Czechowice. Paweł Czado, Interia: Emocje podczas wyścigu były wielkie. Do końca nie było wiadomo, które miejsce zajęły Polki. Marek Stanny: - Jestem pod wrażeniem jak dziewczyny sobie poradziły. Przede wszystkim dlatego, że warunki w Tokio był wyjątkowo złe. Tor był najgorszy ze wszystkich, gdzie Karolina startowała na igrzyskach. Bujało strasznie! Ale dały radę. Kiedy Karolina przyszła trenować kajakarstwo szybko zorientował się pan, że to talent?- W kajakach szybko się nie da. Na wstępie potrzeba minimum dwa lata, żeby nauczyć się techniki wiosłowania, równowagi. W tym sporcie potrzebna jest wytrwałość, trzeba naprawdę bardzo chcieć. Rodzice zaczynających trenowanie dzieci często nas pytają czy ich pociechy coś będzie. Z reguły zbyt wcześnie, z powodów o których powiedziałem. Karolina nie miała wcale wybitnych warunków fizycznych, ale miała za to charakter i pracowitość, które często decyduje o dalszych sportowych losach. A rzeczywiście szybko okazało się, że Karolina do kajaków jest wręcz stworzona. W kajakach trudno się opieprzać, choć czasem niektórzy zdolni momentami próbują... Dotychczas zdobyła trzy medale olimpijskie (brązowe w Londynie i Rio, srebrny w Tokio, wszystkie w K-2 na 500 m, przyp. aut) . Czy pana zdaniem ma szansę zdobyć jeszcze jeden, podczas igrzysk w Paryżu w 2024 roku?- Kto jak nie ona? W kajakarstwie bardzo liczy się doświadczenie. Wielu kajakarzy osiąga najlepsze rezultaty po trzydziestce (Karolina Naja ma 31 lat, przyp. aut.). Karolina świetnie robi to czego się nauczyła, dostała dar z góry i go wykorzystuje. Jako mama małego Miecia radzi sobie świetnie, potrafi pogodzić macierzyństwo z wyczynowym sportem. Dlatego wierzę, że wystartuje w Paryżu i odniesie tam sukces.