W XXI wieku reprezentacja Polski na każdych letnich igrzyskach utrzymuje równą formę: w 2004 - 10, w 2008 - 11, w 2012 - 11, w 2016 - 11. Czy w Tokio trend zostanie utrzymany? Na razie trudno powiedzieć, ale przed biało-czerwonymi mnóstwo startów, które mogą przynieść wiele medali. Nawet więcej niż 11. Tymczasem słychać skowyt. Tak: w skowycie zajęlibyśmy całe olimpijskie podium. Tokio: ze skrajności w skrajność Niestety; mamy u nas nad Wisłą tendencję przechodzenia ze skrajności w skrajność. Od tromtadrackiego uderzania w tony pełne zadufania jeszcze przed rywalizacją błyskawicznie potrafimy przejść w skowyczenie, narzekanie, jęczenie i rozdzieranie szat. Wystarczyło kilku naszych faworytów do medalu nie dało rady a od razu słychać gromadne biadolenie. Już słyszę, że te igrzyska są do dupy, że szkoda na tych patałachów pieniędzy... Cóż, marzenia nierozerwalnie wiążą się z rozczarowaniami. Jako że rozczarowania są częstym elementem naszego życia nad Wisłą, uwielbiamy skracać o głowę winnych, którzy nie są w stanie realizować nie tyle własnych, co przede wszystkich naszych marzeń. Ludzie najpierw z jakąś chorą satysfakcją odliczali dni bez medalu a kiedy wreszcie jest to zauważają z chichotem, że mamy ich tyle samo co San Marino, które ma ledwie jakieś 33 tysiące mieszkańców.Ludzie, jacy my jesteśmy więc słabi! Jacy beznadziejni! Prześmiewcom - których napędzają takie widoki jak płacząca w ręcznik Iga Świątek - aż pocą się z podniecenia dłonie, już wyją... Napawa mnie to obrzydzeniem. Tokio: kozetka w cenie Wróćmy więc - w ramach wyrównywania oddechu na kozetce - w drugą skrajność. Siatkarze po nieoczekiwanej porażce z Iranem też byli obiektem drwin. Potem zaczęli wygrywać, meczem z Włochami w ładnym stylu wrócili do życia więc czy... ktoś ma sprawną pompkę?! Oni są przecież genialni! Wspaniali! Zawsze w nich wierzyłem! Pom-pu-je-my, pom-pu-je-my!