Najtrudniejsza w ciągu pierwszych 40 godzin w Japonii była dla polskich szermierzy logistyka na lotnisku. "Wszystkie odprawy, tzn. zdrowotna, celna czy paszportowa, zabierają sporo czasu, ale zdajemy sobie sprawę, że takie są realia. W wiosce olimpijskiej wszystko funkcjonuje jak należy, nie ma żadnych problemów" - powiedział Sobczak. Pięć zawodniczek: szpadzistki Ewa Trzebińska, Aleksandra Jarecka, Renata Knapik-Miazga i Magdalena Piekarska-Twardochel oraz florecistka Martyna Jelińska, a także cały sztab szkoleniowo medyczny ma już za sobą pierwszy test na koronawirusa. "We wtorek czeka nas kolejny, a później już codzienne badania ze śliny. Na szczęście wszyscy są zdrowi i czują się dobrze" - dodał. Jednym z obowiązków wszystkich uczestników igrzysk, niezależnie od roli czy funkcji, jest codzienne aktualizowanie danych w specjalnej aplikacji. "Trzeba informować o swoim stanie zdrowia, podawać temperaturę ciała, odpowiadać na pytania odnośnie ew. objawów choroby oraz potwierdzać, czy nie objawów nie ma nikt ze współlokatorów. Aplikacja, która jest dość przejrzysta i działa intuicyjnie, sama przypomina, że trzeba uzupełnić dane, ale nie zajmuje to dużo czasu" - wskazał. Z jego relacji wynika, że w wiosce olimpijskie wszystko funkcjonuje sprawnie i należycie. "Warunki są skromne, ale tak zawsze jest w tego typu obiektach. Co ważniejsze jednak, nie ma - przynajmniej na razie - żadnych problemów z codziennymi sprawami. Pralnie działa, stołówka jest czynna 24 godziny na dobę, wszystko jest świetnie zorganizowane, wydzielone są stanowiska, a transport olimpijski działał w poniedziałek co do minuty. Do tego jest bardzo dużo wolontariuszy i wszelkiego personelu, wszyscy są bardzo uprzejmi, pomocni, chętnie służą radą, podpowiadają" - opisywał pierwsze wrażenia dwukrotny medalista olimpijski we florecie drużynowo. Poniedziałek nazwał dniem zapoznawczym dla polskiej ekipy szermierczej, a we wtorek zawodniczki odbędą pierwszy trening. "Byliśmy dziś na sali treningowej, która jest zlokalizowana tuż obok areny walk o olimpijskie medale. Na głównym obiekcie trwały jeszcze ostatnie prace przygotowawcze, próby nagłośnienia i oświetlenia. Będzie on dostępny od środy, tam też dzień przed każdym turniejem odbywać się też będą kontrole broni" - wspomniał. Pierwsze na plansze w Tokio wyjdą szpadzistki, które w turnieju indywidualnym rywalizować będą już w sobotę, dzień po oficjalnym otwarciu igrzysk. W piątek Jarecka, Knapik-Miazga i Trzebińska poznają rywalki. "Wykorzystamy dni dzielące dziewczyny od pierwszego startu na lekkie aktywności, trening podtrzymujący czy rozruchy. O ciężkiej pracy już nie może być mowy. Wręcz przeciwnie, chodzi o to, by zawodniczki złapały tzw. głód walki" - przyznał. Według niego przygotowania przebiegły zgodnie z wcześniejszym planem, choć nieco nerwowości i komplikacji wprowadziła kontuzja stopy Trzebińskiej. "Na szczęście wszystko szybko wróciło do normy. Jestem przekonany, że dziewczyny i trener kadry Bartłomiej Język wykorzystali ten czas najlepiej jak mogli. Jakość treningów była naprawdę wysoka, związek zorganizował sporo kontaktów zagranicznych, co było szczególnie istotne w czasie pandemii. Teraz tylko trzeba zrobić wszystko, by tracić z dyspozycją dnia. To na igrzyskach bywa decydujące, bo wszyscy przyjeżdżają optymalnie przygotowani" - podkreślił Sobczak. Jak przypomniał, mimo że wszystkie trzy polskie szpadzistki mają sporo sukcesów i bogate doświadczenie z imprez rangi mistrzostw Europy czy świata, to na igrzyskach zadebiutują. "I tu pojawia się znak zapytania, jak ten bodziec w postaci wyjątkowości olimpijskich zmagań zadziała. Zespół jest mądry, bardzo świadomy, więc liczę, że przerodzi się to w dodatkową mobilizację, a nie stres" - zauważył. Szpadzistki będą miały dwie szanse na olimpijski medal, bo we wtorek 27 lipca powalczą też w drużynie. "Startuje tylko dziewięć zespołów, czyli to jest top topów... Wszystkie rywalki nasza drużyna ma na rozkładzie, więc stać ją na wiele. Zaczynamy od ćwierćfinału z Estonią. Świetnie się znamy, ale w składzie przeciwniczek nie ma doświadczonej Iriny Embrich, więc to swego rodzaju nowość. Znowu kluczowa będzie dyspozycja dnia, także... trenera" - nadmienił dyrektor sportowy PZSzerm. W odróżnieniu od MŚ czy ME w turnieju olimpijskim można dokonać tylko jednej zmiany, ale nie można już później wrócić do pierwotnego składu. "Dlatego ten trenerski nos, intuicja, szósty zmysł będą tak ważne. Szkoleniowiec też musi sobie poradzić z presją, a jego rola często bywa niedoceniana. Taktyka, dobór składu na konkretny mecz, wszechstronność zawsze były mocną stroną naszej drużyny, a teraz ten wachlarz możliwości, roszad będzie mocno ograniczony" - tłumaczył. "Trzymam kciuki i życzę Bartkowi Językowi, by wszystko układało się po jego myśli, a ewentualnej zmiany w składzie mógł z czystym sumieniem dokonać w meczu o złoto, bo to by oznaczało, że co najmniej srebro pojedzie do Polski" - podsumował Sobczak. W półfinale lepszy z pary Polska - Estonia trafi na zwycięzcę spotkania między Włochami a Rosją. W niedzielę 25 lipca na planszy stanie florecistka Martyna Jelińska, która olimpijski awans zapewniła sobie w turnieju ostatniej szansy w kwietniu w Madrycie. Polka jest jedną z niżej notowanych zawodniczek w stawce i w 1/16 finału trafi na jedną z dwóch najwyżej rozstawionych - mistrzynię z Rio de Janeiro sprzed pięciu lat Rosjankę Innę Derigłazową bądź Francuzkę Ysaorę Thibus. Ostatni medal olimpijscy polscy szermierzy zdobyli w 2008 roku w Pekinie, kiedy drużyna szpadzistów dopiero w finale nie sprostała Francuzom. Łącznie biało-czerwoni w tej dyscyplinie mają 22 krążki, w tym cztery złote oraz po dziewięć z obu mniej cennych kruszców.