Michał Białoński, miała pani nosa, niedawno w TVP Sport prorokowała pani, że igrzyska zostaną przeniesione. I faktycznie, tak się stało. MKOl przestał się upierać przy dacie lipiec-sierpień 2020. Sofia Ennaoui, wicemistrzyni Europy w biegu na 1500 m: - Parę dni temu rozmawiałam z TVP Sport i podejrzewałam już wtedy, że utrzymywanie terminu igrzysk na ten rok nie może długo trwać. Każdy sportowiec ma plan całoroczny na to, gdzie będzie pracował każdego dnia, na jakim obozie, jak będzie wyglądał cały sezon. Tymczasem trzymanie zawodników w niepewności czterotygodniowej było absolutnym szaleństwem. Mam wrażenie, że MKOl swoje stanowisko przemyślał, wyciągnął wnioski i podjął decyzję. W świecie sportu rozpętała się duża afera, bo sportowcy nie wiedzieli co mają robić, gdzie trenować, jak przygotować się do IO. Sytuacja, która panuje na świecie bardzo utrudniła nam przygotowania. Większość sportowców jest w domach. Nie ukrywajmy, że lekkoatleci mogą trenować na zewnątrz, w lesie. Nasza dyscyplina uprawnia nas do tego. Możemy trenować indywidualnie, dzięki czemu nie jesteśmy narażeni na zakażenie, poprzez kontakty z innymi ludźmi. Każdy ma obok siebie leśne tereny i rzadko kiedy spotykamy inne osoby na trasach. Przedstawiciele innych sportów, którzy bardzo często trenowali w zamkniętych ośrodkach, w obiektach, mają bardzo utrudnione zadanie. Mam wrażenie, że przeniesienie IO na 2021 rok to bardzo sprawiedliwa decyzja. Sprawiedliwa dla każdego sportowca. Każdy będzie miał czas na przygotowania. Mam nadzieję, że sytuacja, która jest na świecie zostanie opanowana w ciągu paru miesięcy i będziemy mogli wrócić do normalnego życia. Takiego, jakie każdy z nas prowadził i wszystko będzie dobrze. Jak pani sądzi, czy dla MKOl-u kluczowy był sprzeciw środowiska sportowców, które wskazywało na problem, że równość szans została naruszona - jedni mogą trenować, a inni czy, czy drastyczna decyzja Kanady, która odmówiła wysłania reprezentacji do Tokio w tym roku? - Do Kanady dołączyła Australia, z tego co wiem. Nie do końca. Australia zaleciła swoim sportowcom przygotowywanie się na rok 2021, ale nie zablokowała ich wyjazdu, gdyby jednak doszło do igrzysk w tym roku. - Sądzę, że wszystkie informacje, naciski, jakie pojawiały się w mediach zmusiły MKOl do podjęcia decyzji. Nie ukrywajmy, że igrzyska olimpijskie to najważniejsza impreza czterolecia dla każdego sportowca, dla wszystkich dyscyplin. To impreza, która ma prezentować sport, łączyć ludzi, a nie dzielić. Mam wrażenie, że władze, podejmując taką decyzję, odwołały się do pierwotnych zasad prawdziwego olimpizmu. Sportowcy mają się łączyć poprzez igrzyska, a w przygotowaniach do nich mają mieć równość szans. Nie ukrywajmy, że dużą wagę miały też głosy sprzeciwu samych sportowców. Pokazanie przez nich, w jakich warunkach muszą trenować. Jak pani sobie radzi w ekstremalnych warunkach pandemii? - Wczoraj miał się zmieniać mój cykl szkoleniowy. Miałam się przygotowywać powoli do rozpoczęcia sezonu, pierwsze starty planowałam na maj. Niestety, do tego nie dojdzie. W sumie dobrze się stało, że informacje o odwoływanych imprezach docierały do nas już od dwóch tygodni. Dzięki temu zweryfikowaliśmy na tyle plan, że trenuję według schematu, jakim posługiwałam się przez ostatnie miesiące. Na tym etapie lepiej trenować bardzo ciężko, bardzo dużo, nie schodzić jeszcze z obciążeń, które były przez ostatnie miesiące. Czekamy na dalszy rozwój wydarzeń. Koronawirus nie zaburzył za bardzo moich przygotowań. Tak naprawdę trzy czwarte czasu w ostatnim okresie spędzamy na ścieżkach leśnych. Ciężko znaleźć osobę, która by trenowała na stadionie. Ludzie bardziej ćwiczą na odosobnionych trasach w lasach, żeby nie spotykać się, nie zwiększać ryzyka zakażenia. Mamy też dostęp do siłowni, która jest udostępniona wyłącznie dla mnie i mojego trenera. Hołdujemy najnowszym przepisom, zgodnie z którymi ludzie mogą się poruszać w maksymalnie dwuosobowych składach. Przez całe życie pracowałam tylko ze swoim trenerem, więc jest bezpiecznie, staramy się też nigdzie nie wychodzić. Zachowujemy higienę, o którą prosi rząd. Sport to moja praca i nie mogę sobie pozwolić, aby przez kilka miesięcy siedzieć wyłącznie w domu. Jak sobie pani radzi z brakiem adrenaliny, związanej ze startami, rywalizacją na pełnych arenach? - Bardzo mi tego brakuje. I zabraknie jej przez najbliższe kilka miesięcy. Rywalizacji brakuje mi tym bardziej, że w tym roku opuściłam sezon halowy, gdyż podporządkowałam wszystko pod igrzyska olimpijskie, które się jednak nie odbędą. Mam ciche nadzieje, że choćby latem rozpocznie się sezon lekkoatletyczny. Chciałabym się pokazać choćby na kilku zawodach. Brakuje mi tej adrenaliny i otoczki, od których łatwo jest się uzależnić. Rozmawiał: Michał Białoński