Kszczot podobnie, jak wielu polskich sportowców, przerwał zgrupowanie zagraniczne i wrócił do kraju. Obostrzenia związane z epidemią koronawirusa sprawiły, że halowy mistrz świata z Birmingham musiał poddać się domowej kwarantannie. Utrudniony proces przygotowań do igrzysk był w ostatnich dniach bolączką dla olimpijczyków. Decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego wydaje się być uzasadnioną w obecnej kryzysowej sytuacji. - Trochę odetchnąłem z ulgą, bo na chwilę obecną moje przygotowania do pierwszego proponowanego terminu igrzysk olimpijskich uległy ogromnej zmianie. Jestem na dwutygodniowej kwarantannie, a miałem w tym okresie być na zgrupowaniu wysokogórskim w Stanach Zjednoczonych. Udaje się na tyle minimalizować starty, na ile to jest możliwe w warunkach domowych. Jest hipoksja, jest rower. Nie wszystko dałoby się jednak uratować - powiedział Interii Kszczot. Trudna sytuacja nie napawa optymizmem. Najbliższe tygodnie pokażą, czy świat jest w stanie odeprzeć atak epidemii, ale zapewne dopiero w ciągu kilku najbliższych miesięcy będziemy mogli mówić o całkowitym zwycięstwie nad wirusem. - Myślę, że to dobra decyzja, bo Europa i Stany Zjednoczone dopiero wchodzą w ten trudny czas zmagania się z epidemią. Wiele informacji jeszcze przed nami. Wielka Brytania dopiero w tej chwili zaczyna wprowadzać prewencje. Szczepionka powstanie raczej w przyszłym roku, a też wolałbym, żeby powstała troszkę później, niż żeby była robiona na szybko. To dla nas sportowców trudny czas. Zresztą nie tylko dla nas, ale dla każdej branży. Najbliższe miesiące trzeba będzie przetrwać - uzasadnił lekkoatleta. U progu kwietnia wciąż pozostaje jednak nadzieja na starty w późniejszej części sezonu, a właściwie jego rozpoczęcie późnym latem lub jesienią. - Mam nadzieję, że w tym sezonie uda się jeszcze wystartować. Być może sierpień lub wrzesień, w końcówce regularnego sezonu. Nie jestem wielkim optymistą, co do zdarzeń najbliższych miesięcy. Nawet jeżeli sytuacja w ciągu najbliższych dwóch miesięcy nieco się uspokoi, ruch lotniczy nadal będzie utrudniony, co nadal będzie utrudniało przygotowania. W tej chwili w Polsce wszystko jest zamknięte, zmieniają się warunki swobodnego poruszania. Sytuacja z godziny na godzinę się zmienia - dodał reprezentant Polski. Wciąż wielką niewiadomą pozostaje decyzja odnośnie do startów w kolejnych miesiącach. Zdaniem Adama Kszczota, to nie koniec informacji, z którymi przyjdzie zmierzyć się lekkoatletom na całym świecie. - Jest coraz trudniej. Z drugiej strony my sportowcy czekaliśmy na tę decyzję, bo żyliśmy w zawieszeniu. Nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać, a teraz sytuacja jest już jasna. W lekkiej atletyce zostały już ostatnie trudne informacje, czyli w jakiej formule World Athletics planuje rozłożyć ten sezon startowy. Wkrótce powinna pojawić się taka informacja. Jestem też członkiem rady zawodniczej World Athletics. Rozmawiamy o tym i raz na tydzień na pewno będziemy na telefonie z władzami. To bardzo duże wyzwanie, bo wszyscy chcielibyśmy wrócić do normalności; sportowcy, dziennikarze, pracownicy różnych branż, ale to będzie musiało jeszcze chwilę potrwać - oświadczył wielokrotny mistrz Europy. Trening w warunkach domowych to jedynie substytut planu, który aktualnie powinni realizować sportowcy. Kszczot do dyspozycji ma między innymi trenażer rowerowy, a także poddawanie się hipoksji, czyli korzystanie z urządzenia redukującego ilość tlenu, mającego na celu stymulację warunków panujących na wysokości. - W tym przypadku nie można mówić o niczym innym jak o minimalizowaniu start. Tym bardziej, że moja specyfika sportu jest taka, że aby dobrze przygotować się do sezonu, aby był on długi i owocny, potrzebne jest minimum osiem, a najlepiej dziesięć miesięcy ciężkiej pracy. To jest aż tyle czasu zainwestowanego w jedne przygotowania. Często są to przygotowania wieloletnie. Przez trzy, czy cztery lata pracuje się nad różnymi elementami, aby w końcu mogło to wybrzmieć - zaznaczył biegacz. Wprowadzone we wtorek przez rząd restrykcje umożliwiają obywatelom wyjście jedynie do sklepu, pracy, czy wyprowadzenie zwierzęcia. Takie decyzje to kolejne wyzwanie przed sportowcami, którzy w końcu będą musieli i chcą wrócić do startów. - Chcemy wrócić do rywalizacji. Czekamy też na oficjalne informacje z World Athletics, które powinny pojawić się na dniach. Na razie pojawił się tylko komentarz do decyzji MKOl, że cieszymy się z takiego obrotu spraw. Ciągle dyskutujemy z szefostwem World Athletics i komisjami. Chcemy wystartować w tym sezonie, bo każdy z nas potrzebuje startów i powrotu do normalności. Z dnia na dzień informacje się zmieniają. W poniedziałek myślałem jeszcze, że będę mógł wyjść normalnie na dwór, a dzisiaj już wiem, że nie będzie to możliwe oprócz normalnych, codziennych czynności, jak praca. Sytuacja niekomfortowa. Trzeba spokojnie czekać na rozwój sytuacji i zastosowywać się do zaleceń - oznajmił utytułowany lekkoatleta. Czy specjalne certyfikaty lub zaświadczenia będą pozwalały na trening poza domem? - Jeżeli to jest praca, to jestem uprzywilejowany, bo idę do pracy. Z drugiej strony, są też młodzi zawodnicy, którzy chcą trenować i mają problem. Być może będą mogli odbywać trening na podstawie licencji Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Być może będzie w tej sprawie oświadczenie związku - zakończył rozmowę Adam Kszczot. Aleksandra Bazułka