W obliczu pandemii koronawirusa Międzynarodowy Komitet Olimpijski praktycznie nie miał wyboru, tym bardziej że naciskały go rozmaite środowiska sportowe. W historii igrzysk zdarzało się, że trzeba było je odwołać, ale jeszcze nigdy nie zostały przełożone. Ten ruch będzie miał w ostatecznym rozrachunku mniejszy wpływ na japońską gospodarkę niż gdyby olimpiada nie odbyła się w ogóle. Jak wynika z wyliczeń Junichiego Makino, szefa firmy SMBC Nikko Securities, zajmującej się analizami ekonomicznymi, przełożenie igrzysk spowoduje straty o równowartości ponad 6 miliardów dolarów, natomiast ich odwołanie kosztowałoby gospodarzy prawie 12 razy więcej. Japonia może więc uniknąć tego drugiego czarnego scenariusza, ale wyzwaniem będzie dopięcie budżetu choćby na 2020 rok. Jeszcze do niedawna Abe utrzymywał, że igrzyska rozpoczną się zgodnie z planem 24 lipca, a impreza miała być potężnym zastrzykiem dla trzeciej gospodarki świata. Liczono nawet na 290 miliardów dolarów, uwzględniając dochody z wszystkich projektów, które będą kontynuowane po zakończeniu zmagań olimpijskich do 2030 roku. Tokio było już praktycznie gotowe na największą sportową imprezę świata. Wybudowano m.in. Stadion Narodowy za ok. 1,4 miliarda dolarów oraz luksusowe apartamenty przeznaczone na wioskę olimpijską. Dziennikarze Kyodo oceniają, że pierwotny termin igrzysk był dla Japonii szczególnie ważny, ponieważ w kraju może niebawem rozpocząć się recesja. Sugerują to dane dotyczące PKB już z okresu od października do grudnia ubiegłego roku - czyli przed rozpoczęciem światowego kryzysu związanego z koronawirusem. - Igrzyska pomogłyby złagodzić tę trudną sytuację, ale teraz nie możemy na to liczyć - powiedział Takahide Kiuchi, ekonomista instytutu Nomura. Jego zdaniem Japonię czekają cztery z rzędu kwartały z ujemnym przyrostem. To byłby najdłuższy taki okres od kryzysu finansowego w latach 2008-2009. Poza aspektem finansowym olimpiada miała też być ważnym wzmocnieniem psychologicznym japońskiego narodu, który wciąż zmaga się z efektami trzęsienia ziemi, tsunami i katastrofy nuklearnej w Fukushimie w 2011 roku. Podobną rolę spełniały igrzyska w Tokio w 1964 roku, kiedy kraj próbował zostawić za sobą lata wyniszczającej wojny. Sam Abe ma też sporo do stracenia. Wzmocnienie gospodarki i poprawa nastrojów społecznych dobrze wróżyłyby jego partii liberalno-demokratycznej w kontekście wyborów jesienią 2021 roku. Obecny szef rządu pełni tę funkcję od ponad ośmiu lat - najdłużej w historii kraju. Na całym świecie odnotowano do tej pory ponad 390 tys. przypadków zakażeń koronawirusem; zmarło z tego powodu ponad 17 tys. osób. W Japonii te wskaźniki to - odpowiednio - ponad tysiąc chorych i około 40 zgonów. mm/ cegl/