Polskę w stolicy Japonii reprezentować będą cztery szpadzistki: Ewa Trzebińska (AZS AWF Katowice), Aleksandra Jarecka, Renata Knapik-Miazga (obie AZS AWF Kraków) oraz Magdalena Piekarska-Twardochel (AZS AWF Warszawa), z których trzy pierwsze wystąpią indywidualnie i w drużynie, a ostatnia jest rezerwową, a także florecistka Martyna Jelińska (AZS AWF Poznań). "Wszystkie trzy dziewczyny stawały na podium indywidualnych zawodów Pucharu Świata, które są trudniejsze jeśli chodzi o przebieg, ale nie mają takiego ładunku emocjonalnego jak zmagania olimpijskie. W dodatku igrzyska, które będą obarczone wszystkimi obostrzeniami sanitarnymi i rozmaitymi ograniczeniami. Zdajemy sobie sprawę, że bardzo wiele zależeć będzie od głowy, przygotowania psychicznego, ale nasz zespół jest bardzo mądry, do tego zdeterminowany i skupiony na celu" - powiedział Konopka. Turniej indywidualny odbędzie się już 24 lipca, czyli pierwszego dnia po oficjalnym otwarciu igrzysk. Polki mogą walczyć równocześnie, stąd decyzja o wysłaniu do Tokio dwóch trenerów. "Poza opiekującym się kadrą olimpijską szpadzistek Bartłomiejem Językiem jedzie trener męskiej kadry Robert Andrzejuk, który do tego na co dzień pracuje z Ewą Trzebińską. Staramy się, by stosowną akredytację otrzymała Magda Piekarska-Twardochel, która jako najbardziej doświadczona z zawodniczek mogłaby pomagać jednej z nich przy planszy" - tłumaczył. Jak dodał, w ekipie jest także dwóch fizjoterapeutów. "Taka była prośba dziewczyn. Jeżeli możemy jakimś działaniem, jakąś decyzją choć o procent zwiększyć szanse na sukces, to naszym obowiązkiem było to zrobić" - wskazał. Trzy dni po turnieju indywidualnym "Biało-Czerwone" czeka występ drużynowy, w którym będą jednymi z faworytek. "Na wynikach drużyny, ze względu na specyfikę systemu kwalifikacji, skupialiśmy się od jakiegoś czasu znacznie bardziej niż na indywidualnych. Wszystko było podporządkowane pod drużynę i mam nadzieję, że teraz to się zwróci, a los odda nam to, co zabrał choćby w mistrzostwach świata 2019 w Budapeszcie, gdzie Ewę Trzebińską bardzo poważnie osłabił rotawirus, a Oli, wtedy jeszcze Zamachowskiej, wypadła ręka z barku i mimo całonocnej walki fizjoterapeutów zespół praktycznie się rozpadł i wystarczyło to do ósmego miejsca, mimo zdobytego kilka tygodni wcześniej mistrzostwa Europy i prowadzenia w światowym rankingu" - przypomniał szef PZSzerm. Te wspomnienia wracają, gdy pojawia się temat koronawirusa i wynikające z tego zagrożenia. "Nie będę ukrywał, że boimy się eliminacji przez test antycovidowy, którego wyniki nieraz bywają niejednoznaczne, a na igrzyskach na +poprawkę+ może już nie być czasu. To ryzyko, nad którym w żaden sposób nie jesteśmy w stanie zapanować" - zauważył. Konopka przekazał, że odwiedził szpadzistki na ostatnim zgrupowaniu i był zbudowany ich dyspozycją oraz nastawieniem. "Fajna atmosfera, skupione na celu, zmotywowane, dobrze przygotowane" - ocenił. Na finiszu przygotowań Polki sparowały z zaproszonymi specjalnie na tę okazję Węgierkami i Szwajcarkami. "Chcieliśmy, żeby dziewczyny miały dobre przetarcie międzynarodowe, ale ten wybór wynikał także z faktu, że tych drużyn w Tokio zabraknie. Trenerzy nie chcieli zdradzać pewnych taktycznych i technicznych niuansów. Wcześniej natomiast nasze szpadzistki były we Francji i gościły Estonki, z którymi w igrzyskach powalczą w ćwierćfinale. Także mimo praktycznie półtorarocznej przerwy w rywalizacji międzynarodowej dziewczyny miały zapewnione kontakty praktycznie z całą światową czołówką" - zwrócił uwagę prezes PZSzerm. Olimpijski skład uzupełnia florecistka Jelińska, która prawo startu w Tokio zapewniła sobie w kwietniu w europejskim turnieju kwalifikacyjnym. "Losowania jeszcze nie było, ale z rozstawienia wynika, że o "16" Martyna powalczy albo z najlepszą florecistką ostatnich lat Rosjanką Inną Derigłazową, która w Rio de Janeiro wywalczyła olimpijskie złoto, bądź trzecią w rankingu Francuzką Ysaorą Thibus. To świadczy o skali wyzwania, jakie stoi przed naszą jedynaczką. Martyna ma jednak charakter wojowniczki, jest silna psychicznie, więc mam nadzieję, że walcząc bez obciążeń stać ją na niespodziankę" - zaznaczył. Ostatni medal olimpijscy polscy szermierzy zdobyli w 2008 roku w Pekinie, kiedy drużyna szpadzistów dopiero w finale nie sprostała Francuzom. Łącznie biało-czerwoni w tej dyscyplinie mają 22 krążki, w tym cztery złote oraz po dziewięć z obu mniej cennych kruszców. "Kolejny medal byłby pięknym wkładem w przypadające na następny rok stulecie naszego związku" - podsumował Konopka. pp/ af/