Kawęcki uzyskał czas 1.56,39. To do tej pory najlepsze osiągnięcie reprezentanta Polski na olimpijskiej pływalni w Tokio. 29-letni zawodnik po raz drugi w karierze wystąpił w finale igrzysk. W 2012 roku w Londynie uplasował się tuż za podium, a cztery lata później w Rio de Janeiro zajął 17. miejsce. W piątek był zadowolony z wyniku. "Ważne, że nie byłem ostatni. Na to liczyłem przed finałem. Pozycja była dla mnie mniej istotna. Chciałem mieć frajdę" - stwierdził dwukrotny wicemistrz świata w tej konkurencji. Po półfinale przyznał, że w noc poprzedzającą występ miał kłopoty ze spaniem. Zapytany o to po piątkowym starcie przyznał, że już od jakiegoś czasu tak jest. "Przez ostatnie cztery dni słabo było u mnie ze spaniem, za dużo myślałem. Jestem jednak przyzwyczajony do tego, że mało śpię, i mogę trenować czy startować. Nie przeszkadza mi to" - zapewnił. Przez ostatnie dziewięć tygodni przygotowywał się on do startu pod okiem swojego dawnego trenera Jacka Miciula. "Nie miałem nic do stracenia. Dotarłem do finału. Nie powiedziałem, że zakończę teraz karierę. Dziewięć tygodni to bardzo mało czasu. Trzy lata do igrzysk w Paryżu to już w sam raz" - stwierdził z uśmiechem. Odniósł się również do sprawy błędów proceduralnych, w wyniku których sześcioro jego kolegów i koleżanek, którzy także złożyli ślubowanie olimpijskie i poleciało do Japonii, straciło szansę na start i musiało wrócić do Polski jeszcze przed rozpoczęciem igrzysk. Kawęcki przyznał, że temat jest nieustannie na ustach krajowych zawodników, którzy pozostali w kadrze olimpijskiej. Igrzyska olimpijskie w Tokio trwają w najlepsze - Sprawdź już teraz "Rozmawiamy o tym cały czas. Niektórzy nie mogą się skupić, bo ten temat żyje w naszych głowach. To przykre. Musimy skupić się na startach. Ja już skończyłem, teraz będę wspierał innych" - zadeklarował. Na pytanie, czy uważa, że wspomniana sprawa sprawi, że coś się zmieni w polskim pływaniu, odparł, że na razie o tym nie myślał. "Wrócimy do Polski i będziemy się zastanawiać. Ta afera mnie nie dotyczyła, ale poruszyła, bo bliskie mi osoby cierpią teraz. Nie powinno to się zdarzyć. Niestety, cierpią, bo ktoś się pomylił. Ten ktoś musi ponieść konsekwencje" - stwierdził Kawęcki. Podkreślił, że wspomniana grupa zawodników czekała pięć lat na występ w igrzyskach. "Mieli marzenia i co? Wrócili do domu. Jaki to ból dla tych zawodników, którzy przeszli już ślubowanie. To bolesne. Na pewno będą musieli współpracować z psychologami. Ja na ich miejscu bym się nie pozbierał, gdyby to były moje pierwsze igrzyska" - ocenił. Potwierdził, że pływacy przebywający wciąż w Tokio pozostają w kontakcie z odesłaną grupą. "Wspierają nas. To stało się ponad tydzień temu, a temat cały czas żyje i będzie żył. Na pewno tego tak nie zostawimy. Zrobię wszystko, by polscy pływacy byli szczęśliwi i mogli normalnie trenować bez wpadek" - zadeklarował.