- Czy wierzyłem w to? No nie, zakładaliśmy półfinał. Cieszyliśmy się z tego awansu. Zrobiliśmy to, co chcieliśmy. A jest finał. Krzysztof popłynie w nim spokojnie. Będzie się bawił pływaniem. Byłbym zadowolony, gdyby pobił swój rekord życiowy, a najlepiej złamał czas 1:55. Najważniejsze, żeby zebrał doświadczenie tak by o medal powalczył za trzy lata na igrzyskach w Paryżu. Teraz to nie są jeszcze jego igrzyska, ale jest wielki sukces - powiedział Sport.Interia trener Grzegorz Olędzki. Pracuje z nim od sześciu lat. Wcześniej Krzysztofa prowadził syn trenera. - Wszystko więc zostaje w rodzinie - żartuje Olędzki. W każdym razie Chmielewski od małego, od drugiej klasy szkoły podstawowej, trenuje w niewielkim klubie IUKS Muszelka. 25-metrowa pływalnia klubowa znajduje się na warszawskim Bródnie, między Parkiem Bródnowskim i największym cmentarzem w Europie - Cmentarzem Bródnowskim. Ale jako że zawodnicy Muszelki odnoszą sukcesy połowę sezonu spędzają na rodzimym basenie, a połowę na legendarnym warszawskim basenie (długie lata jedynym 50-metrowym w stolicy) przy ulicy Inflanckiej. - Daje radę. Basen jest już odnowiony. My zresztą nie przejmujemy się warunkami. Uważam, że jak wyjdzie się z trudnych warunkach, to potem się lepiej pływa - opowiada Olędzki. Miał już kilku obiecujących zawodników, ale odchodzili do wielkich warszawskich klubów - Polonii Warszawa, G8 Bielany. Chmielewski został i na tym skorzystał. - Mamy pewien swój system szkolenia. Ci co są u nas dłużej mają wyniki - przekonuje Olędzki. Finalista igrzysk w Tokio rozwija się harmonijnie. Ale to w ostatnich miesiącach dokonał olbrzymiego postępu. W majowych mistrzostwach Polski w Lublinie rezultatem 1:56.28 wypełnił minimum olimpijskie A. Potem zajął dziewiąte miejsce w mistrzostwach Europy seniorów, zdobył mistrzostwo Europy juniorów, a teraz awansował do finału igrzysk olimpijskich! - Pomogło nam przesunięcie o rok igrzysk. Krzysiek zrobił minimum i widać było powtarzalność wyników, a to oznaczało, że mogliśmy mieć nadzieję na dobry występ - tłumaczy Interii Olędzki. Przed igrzyskami, jeśli można było mieć nadzieję na finał olimpijski w pływaniu, to eksperci liczyli raczej na Katarzynę Wasick, Radosława Kawęckiego, jedną ze sztafet. Ale to Chmielewski jako pierwszy popłynie w medalowym wyścigu w Tokio. Na miejscu wspiera go nie tylko trener, ale Paweł Korzeniowski. 36-letni dziś zawodnik swój jedyny złoty medal mistrzostw świata zdobył w 2004 roku w Montrealu właśnie na 200 m stylem motylkowym. Na tym dystansie zajął czwarte miejsce na igrzyskach w Atenach, szóste w Pekinie i siódme w Londynie. W Tokio popłynie na 100 m motylkiem. Gdzie i kiedy oglądać Polaków w Tokio - Sprawdź teraz! Chmielewski swoim występem chociaż na chwilę zaciera zły wizerunek polskiego pływania, dyscypliny o której zrobiło się głośno tuż przed igrzyskami. Na skutek pomyłki ze zgłoszeniami sześciu zawodników z tzw. minimum B musiało wrócić z Tokio do kraju. Rozpętała się afera. W tym czasie zapomniano o innych zawodnikach, tych, którzy pozostali na miejscu i ich kwalifikacja olimpijska nie podlegała dyskusji. Oni mają tzw. minimum A. - Trochę za dużo zostało powiedziane. Ja nie mogę narzekać na działania związku. Dzięki nim Krzysztof mógł w komfortowych warunkach przygotowywać się najpierw do mistrzostw Europy juniorów, na których zdobył złoto, a teraz do igrzysk - powiedział Olędzki. Bez względu na wynik w olimpijskim finale to tacy zawodnicy jak Krzysztof Chmielewski budują przyszłość polskiego pływania. Olgierd Kwiatkowski Kibicuj naszym na IO w Tokio! - Sprawdź