Przed Małachowskim ostatnie zgrupowanie przed sezonem. Zresztą słowo "ostatnie" w tym sezonie będzie mu towarzyszyć dosyć często - ostatnie mityngi, ostatnie igrzyska, ostatnie treningi. Bo trzykrotny medalista mistrzostw świata kończy karierę. Tak miało być przed rokiem, ale z powodu przełożenia olimpijskiej rywalizacji z powodu pandemii postanowił jeszcze dać sobie rok. "Ważne było dla mnie, że w tej decyzji wspierała mnie rodzina. Czy teraz żałuję? Z punktu widzenia sportowca z takim "peselem" jak mój, to oczywiście każdy miesiąc robi różnicę. Nie żałuję jednak decyzji, bo chciałem powiedzieć "koniec" po igrzyskach i tak się też stanie" - powiedział Małachowski. Czy z Tokio przywiezie trzeci w karierze medal olimpijski? Trudno powiedzieć i trudno... oczekiwać. Jest wielu zawodników młodszych, robiących stałe postępy. "Przecież ja sobie z tego zdaję sprawę i wiem, że jestem typem dyskobola, który przede wszystkim korzysta ze swojej dynamiki. A właśnie ona spada najszybciej i najtrudniej jest ją utrzymać. Gdybym był typem wysokiego zawodnika z dużą rozpiętością ramion, to można coś kombinować, ale nie w moim wypadku" - ocenił. Małachowski nie chce jechać na wycieczkę Mimo wszystko Małachowski nie ma zamiaru odpuszczać. "Nie chcę jechać na wycieczkę. Ambicje mam większe" - zapewnił. Zawodnik WKS Śląsk Wrocław w sobotę leci do tureckiego Belek. Tam będzie już tylko szlifować ostatnie elementy, bo sezon chciałby zacząć 15 maja od mityngu w Halle. "Chciałbym, ale czy do tego dojdzie? Teraz wszystko jest pisane patykiem na wodzie. Jednego dnia mityng jest w kalendarzu, innego już go nie ma. Trudno cokolwiek zaplanować, ale ja nie mam problemu z tym, żeby startować w Polsce, nawet w mniejszych mityngach" - podkreślił trenujący z Gerdem Kanterem zawodnik. I to właśnie w Estonii - ojczyźnie szkoleniowca - Małachowski spędził dużą część przygotowań. "W Tallinnie jest naprawdę fajnie. Można rzucać w hali pod balonem, jest dobra siłownia. To super miejsce, mimo że to nie jest żaden ośrodek. To zwykły kompleks miejski, z 200-metrową bieżnią, gdzie ludzie przychodzą sobie poćwiczyć" - opowiedział. Małachowski zaciska zęby Ten okres przygotowawczy nie jest jednak dla niego łatwy. "Tu boli, tam strzyka. Wieku człowiek nie oszuka. Operowane kolano daje cały czas o sobie znać, choć wiem, że to nic poważnego. Trzeba zacisnąć zęby i robić. W praktyce wygląda to tak, że po dwóch tygodniach mocnego treningu, muszę na parę dni odpuścić. Potem przestaje boleć i znowu ruszamy z robotą" - przyznał. Zresztą, gdyby po igrzyskach w Rio de Janiero w 2016 roku, gdzie zdobył drugi srebrny medal, ktoś by mu powiedział, że w 2021 roku będzie jeszcze trenować, trudno byłoby mu w to uwierzyć. "Po Rio wydawało mi się, że nie ma szans, bym dotrwał do kolejnych igrzysk. Minęło pięć lat, a ja nadal rzucam dyskiem... Im bliżej było Tokio, tym częściej sobie powtarzałem, że jeszcze chciałbym dociągnąć. Będzie mi brakować sportu, adrenaliny, bo uwielbiam rywalizację" - podsumował Małachowski.