Paweł Pawłowski był niepocieszony postawą ekipy "Biało-czerwonych" w przegranym spotkaniu z Chinami. Nie ukrywał, że polski zespół nie realizował postawionych przed spotkaniem założeń. - Przegraliśmy wygrany mecz. Powinniśmy byli grać do końca konsekwentnie, zachować zimną krew, a nie, że każdy starał się być w końcówce bohaterem tego meczu. Nie o to chodzi. Trzeba było spróbować zagrać dwa razy "za jeden", albo spróbować wejść pod kosz i wtedy odrzucić na obwód. Wtedy mielibyśmy otwarte pozycje rzutowe. A przede wszystkim trzeba było grać do końca w obronie, a nie stanąć i się patrzeć - podkreślał zirytowany koszykarz. Hicks za dużo rzucał "przez ręce"? Pawłowski uważa, że zbyt często polscy koszykarze oddawali w tym meczu rzuty z nieprzygotowanych pozycji. - Jesteśmy akurat taką drużyną, która żyje z tych rzutów "dwupunktowych". Ale nie możemy oddawać rzutów przez ręce rywali, tylko szukać otwartych pozycji. To było niepotrzebne, zdeprymowało nas też w obronie. Później mieliśmy problem, by się na powrót skoncentrować - tłumaczył. Trudno nie odnieść wrażenia, że Pawłowski miał na myśli przede wszystkim nieprzemyślane zagrania Michaela Hicksa. Polak był sfrustrowany, że ekipa "Biało-czerwonych" udane momenty w tym turnieju wciąż przeplata porażkami. I to w dodatku w takim stylu, jak ta z Chinami. Zapowiedział, że pewne rzeczy muszą zostać wyjaśnione w gronie zawodników. - Cały czas musimy się podnosić. A mieliśmy przecież już iść tylko w górę. Założyliśmy, że będziemy grać bardziej konsekwentnie i mądrzej, a teraz znowu musimy sobie porozmawiać i wrócić do konsekwentnej gry - nie ukrywał. Wysłuchał w Tokio: Artur Gac JK Igrzyska olimpijskie w Tokio trwają w najlepsze - Sprawdź już teraz