Konieczność wycofania sześciorga "Biało-Czerwonych" ze składu olimpijskiej ekipy sprawiła, że na Polski Związek Pływacki spłynęła fala krytyki. Nie tylko ze strony zawodników, którzy nie wystąpią w igrzyskach, mimo że odebrali cały sprzęt olimpijski, byli po ślubowaniu i dotarli na miejsce, ale i byłych gwiazd tej dyscypliny, jak chociażby mistrzyni olimpijskiej Otylii Jędrzejczak, która m.in. zachęcała ich do złożenia pozwu zbiorowego przeciwko federacji. Wyjaśnienie sytuacji zapowiedziało także Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. "Ostatnio z prostych sportów robi się coś skomplikowanego. Pływamy od ściany do ściany i zatrzymujemy zegar. To powinno być oczywiste, czy jedziemy na imprezę docelową, czy nie. A tu nagle porobiły się jakieś inne obszary do interpretacji, które właśnie tak, jak w polskim przypadku czasami się kończą katastrofą" - powiedział Czapiewski. On sam, będąc byłym sportowcem, współczuje zawodnikom, ale podkreśla, że sami też powinni byli wiedzieć, czy prawo startu w Tokio mają. "Przydarzyła im się straszna historia, ale myślę, że nie powinni robić z tego takiej afery, straszyć pozwem zbiorowym, itp. Działacze i zawodnicy jadą na jednym wózku i o tym zapomnieć nie można. Nie było złej woli ze strony federacji, ale pojawiły się błędy interpretacyjne. Pójście do sądu mi się nie podoba, tym bardziej że nie byli to zawodnicy, którzy bezwzględnie zapewnili sobie prawo startu. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że jeśli ktoś chce skorzystać z pewnej furtki, to ktoś inny w każdej chwili może ją zamknąć" - tłumaczył. Jego zdaniem niesmak pozostanie, ale jednocześnie każda ze stron powinna wyciągnąć z tego wnioski. "Osobiście trudno jest mi sobie wyobrazić sytuację, w której jadę na igrzyska i nie wiem, czy mam pełne prawo startu. Ja też byłem osobą, która toczyła boje z działaczami, ale to było w sytuacjach, gdzie zasady nie były równe dla wszystkich. Można jednak było wtedy dopatrywać się niejasnej interpretacji. Tutaj z kolei federacja popełniła błąd, ale nie wykazała się złą wolą" - podkreślił brązowy medalista MŚ z 2001 roku. Kibicuj naszym na IO w Tokio! - Sprawdź Czapiewski dodał, że w sytuacji z pływakami wszystkie zainteresowane strony: zawodnicy, związek i PKOl powinni byli bardziej się przyłożyć do swoich obowiązków. "Trudno znaleźć jednego winnego" - ocenił. Zaznaczył też, że nie chodzi mu o to, by bronić teraz Polskiego Związku Pływackiego, ale nie zgadza się z opinią, że sportowcy powinni szukać sprawiedliwości i zadośćuczynienia w sądzie. "Zawodnicy mogą mieć żal, to jasne. Nie wiem oczywiście, jak wygląda sytuacja w związku od lat, może przelała się jakaś czara goryczy, ale uważam, że w tej sytuacji droga sądowa to przesada. Tym bardziej, że ci pływacy korzystali z furtek. Zawodnik powinien wiedzieć, czy ma minimum, czy nie. Nauczkę mają wszyscy, niesmak pozostanie, szkoda, ale prawda leży po środku, a wojny i batalie sądowe to przesada" - podsumował. Igrzyska w Tokio rozpoczną się w piątek i potrwają do 8 sierpnia. Sześcioro pływaków, którzy zostali wycofani z ekipy, jest już w kraju.