Specjalna, choć mała uroczystość odbyła się w poniedziałek w japońskiej stolicy, z udziałem m.in. przewodniczącego tokijskiego komitetu organizacyjnego Yoshiro Mori i szefa Japońskiego Komitetu Olimpijskiego Yasuhiro Yamashity. Ogień dotarł do Japonii z Grecji w marcu, a wystawiony na publiczny widok był tylko do początku kwietnia w piłkarskim centrum treningowym J-Village w Fukushimie, skąd miała rozpocząć się sztafeta olimpijska. Potem został ukryty w Tokio, ponieważ zawody olimpijskie zostały przełożone na przyszły rok z powodu pandemii koronawirusa. "Jestem przekonany, że prezentowana dziś pochodnia wesprze serca sportowców, którzy - w obecnej sytuacji - ciężko trenują każdego dnia i z wielkim niepokojem przygotowują się do igrzysk olimpijskich i paraolimpijskich" - stwierdził słynny judoka, mistrz igrzysk w Los Angeles i wielokrotny mistrz świata Yamashita, a Mori dodał: "Mam nadzieję, że w następnym roku pochodnia olimpijska trafi do około 10 000 osób i następnie zapłonie, a wielkie wydarzenie sportowe zakończy się sukcesem". Ogień będzie wystawiony od wtorku w nowym Muzeum Olimpijskim przez co najmniej dwa miesiące. Zwiedzający będą mogli wejść do budynku, znajdującego w pobliżu nowego stadionu, po wcześniejszej rezerwacji. Jak podkreślają media, los igrzysk w Tokio wciąż pozostaje niepewny. Organizatorzy i Międzynarodowy Komitet Olimpijski przekonują, że zawody rozpoczną się 23 lipca 2021 roku. Do tej pory nie ma jednak żadnych szczegółów dotyczących bezpiecznego przeprowadzenia rywalizacji z udziałem 15 400 sportowców olimpijskich i paraolimpijskich. Nie wiadomo również, jak będzie wyglądała sprawa dotyczące obecności kibiców na trybunach. Już wcześniej MKOl zaznaczył, że jeśli igrzyska nie odbędą się w 2021 roku, to zostaną odwołane, gdyż nie będzie możliwości kolejnego przesunięcia terminu. giel/ co/