Impreza w stolicy Japonii została przesunięta o rok ze względu na szerzącą się na świecie pandemię koronawirusa. Farah, czterokrotny mistrz olimpijski, w 2017 roku ogłosił, że rezygnuje z dalszej kariery na bieżni i chce się skoncentrować na rywalizacji w biegach ulicznych. Pokonał - z sukcesem - kilka maratonów, ale w listopadzie doszedł do wniosku, że jednak chciałby sięgnąć po trzecie złoto igrzysk na 10 000 m. Wówczas wydawało się, że postawił sobie bardzo ambitny cel. Teraz - gdy okres przygotowania wydłużył się o kolejny rok - on sam widzi, że marzenia mogą się spełnić. - Oczywiście będę rok starszy, ale wydaje mi się, że opóźnienie igrzysk będzie moim atutem. Dostałem więcej czasu na odpowiednie przygotowanie się - powiedział agencji Reuters. Urodzony w Somalii, ale reprezentujący Wielką Brytanię lekkoatleta trenuje obecnie w izolacji w Londynie. W igrzyskach w Londynie i Rio de Janeiro zdobył w sumie cztery złote medale - był najlepszy dwukrotnie na dystansach 5000 i 10 000 m. Na tym krótszym nie będzie już startować. 37-letni biegacz ma nadzieję, że w tym sezonie uda mu się kilka razy wystartować. Na razie wszystkie mityngi są odwoływane ze względu na pandemię koronawirusa, która spowodowała także znaczne restrykcje związane z podróżowaniem. - Mam nadzieję, że będziemy mieć okazję jakoś się zmierzyć. Sytuacja lekkoatletów nie jest łatwa, ale mam nadzieję, że powoli wszystko zacznie wracać do normy - skomentował. Sześciokrotny mistrz świata teraz miał więcej czasu dla rodziny. - I musiałem się wykazać większą kreatywnością, jeśli chodzi o sam trening. Tym bardziej, że siłownie są zamknięte, a także na zewnątrz obowiązują duże ograniczenia. To musi mieć wpływ na trening, musiałem zrezygnować z wielu ćwiczeń, które robiłem na co dzień. Mam i tak dużo szczęścia, że dysponuję elektryczną bieżnią - podsumował Farah. mar/ pp/