Największy jak do tej pory sukces w karierze Mateusza Rudyka, to brązowy medal mistrzostw świata wywalczony na torze w Pruszkowie w 2019 roku w sprincie indywidualnym. Kolekcję sukcesów uzupełnia złoty medal mistrzostw Europy z reprezentacją Polski wywalczony w sprincie drużynowym w 2016 roku w Yvelines oraz brąz w sprincie indywidualnym, także na mistrzostwach Europy w 2019 roku w Apeldorn. Mateusz Rudyk to także zwycięzca klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w sprincie w sezonach 2017/2018 i 2019/2020. Polak przed startem w Tokio nie kryje swoich dużych ambicji. - Do Tokio jadę po medal. W ostatnich latach pracowałem naprawdę bardzo ciężko, żeby najlepsza forma przyszła właśnie na igrzyska olimpijskie. Nie ukrywam, że w Japonii chcę spełnić swoje marzenia. Najgroźniejszymi rywalami będą zapewne Holendrzy. Nie można jednak skreślać także reprezentantów Wielkiej Brytanii i Francji, Niemiec, Nowej Zelandii czy Australii. Nazwiska tych dobrych zawodników mógłbym wymieniać bardzo długo. Jest piętnastu zawodników, a każdy z ich może stanąć na podium - mówi mam obchodzący trzy dni temu 26. urodziny kolarz. - Mówiąc po kolarsku "noga gryzie". Myślę, że moja dyspozycja i forma są dobre. Gdyby igrzyska odbywały się w ubiegłym roku zgodnie z planem, to wtedy powiedziałbym, że wolałbym wystartować w 2020 roku. Ale przez ostatni rok wyciągnąłem dla siebie pozytywne informacje. 12 miesięcy dostaliśmy "w gratisie" i pewne niedociągnięcia można było poprawić. Ja bardzo dobrze wykorzystałem ten czas. Rudyk: Teraz jestem lepszym zawodnikiem niż rok temu Ostatni rok dał Mateuszowi Rudykowi, jak sam przyznaje, bardzo dużo pod względem dojrzałości sportowej. - Myślę, że w tym roku jestem lepiej przygotowany do igrzysk niż byłbym w tamtym, dojrzałem - twierdzi odznaczony w 2019 roku Medalem 100-lecia Odzyskania Niepodległości kolarz. W ostatnich miesiącach przed wylotem do Japonii, Mateusz Rudyk trenował głównie na torze w Pruszkowie. Ostatnie dwa tygodnie spędził jednak na Litwie. Kibicuj naszym na IO w Tokio! - Sprawdź - Pojechaliśmy tam, żeby trochę zmienić otoczenie. Wcześniej jednak cały czas trenowaliśmy w Polsce, żeby ze względu na pandemię i nasze bezpieczeństwo nie ryzykować ewentualnego zakażenia koronawirusem. Chcieliśmy się skupić na pracy i trenować w spokoju. Czy obawiam się warunków klimatycznych w Japonii? Nie. U nas w Polsce w ostatnim czasie też było bardzo gorąco i wilgotno. Wiem, że sportowcy przygotowywali się do nich na różny sposób, ale mam nadzieję, że to nie będzie jakiś hardcore i damy sobie z tym radę - zakończył pochodzący z Oławy zawodnik. Z Mateuszem Rudykiem w Warszawie rozmawiał Zbigniew Czyż