Masternak wyleciał do Wielkiej Brytanii w ubiegłym tygodniu, w środę, gdy sytuacja w Europie nie była jeszcze tak dramatyczna, jak teraz. Swój udział w turnieju rozpoczął od pokonania Słowaka Davida Michalka, a we wtorek miał się zmierzyć z Radosławem Pantelejewem. No właśnie, miał - ponieważ turniej został zawieszony na skutek pandemii koronawirusa, o czym informowaliśmy wczoraj (zobacz - kliknij TUTAJ!). O problemach w Polsce Masternak dowiedział się od żony. W Londynie nic nie wskazywało na to, że choroba COVID-19 staje się coraz bardziej palącym problemem. Jak przyznał nasz reprezentant w rozmowie z WP Sportowe Fakty, żona naciskała go, by jak najszybciej wrócił do domu. - Mówiła: "Kochanie, wracaj natychmiast, rzuć to wszystko, ja chcę zdrowego męża, co mi z twoich sukcesów sportowych" - cytował żonę Masternak w wywiadzie z Markiem Bobakowskim. Pięściarz chciał jednak wciąż walczyć o swoje marzenia i nie zamierzał wycofywać się z rywalizacji. - Moim marzeniem jest wyjazd do Tokio i walka o medal olimpijski. Poświęciłem na to wiele ostatnich miesięcy. Ciężkie treningi, zgrupowanie, zaniedbywałem rodzinę, żyłem w ciągłym stresie. Nie chciałem, by poszło to na marne - przyznał. Ostatecznie Masternak mógł udać się w podróż do domu, gdyż turniej został zawieszony. Jego organizatorzy poinformowali, że obsadę wolnych miejsc na igrzyska postarają się dokończyć w maju i czerwcu, choć wciąż nie wiadomo, co z imprezą czterolecia. TB