Wieliczko, tak jak i jej koleżanki z osady: Katarzyna Zillmann, Maria Sajdak (dawniej Springwald - red.) i Agnieszka Kobus-Zawojska, nadal znajduje się w kwarantannie po powrocie do Polski z obozu za granicą. W ostatnich dniach jednak bardzo ciężko pracowała, bo jej forma rosła i właśnie w tym roku miała być życiowa. - Myślałyśmy, że może Japonia będzie w stanie zorganizować nam zamknięte igrzyska, np. w październiku. Po dzisiejszej informacji, że są one przeniesione o rok, nic nie jest dla nas łatwe. Odliczanie trwało. Miałyśmy do igrzysk 122 dni, a teraz dochodzi kolejnych 365 - przyznała. To miał być ten jej rok, bo forma rosła jak nigdy. Jeszcze we wtorek rano zrobiła bardzo mocny trening, ale ok. godziny 14.00, gdy dowiedziała się o decyzji MKOl, wszystko się zmieniło. - Teraz możemy tylko podtrzymywać formę. Mam nadzieję, że uda mi się to zrobić... przez rok - wskazała. Dodała, że miała wiele postanowień przed tym sezonem. - Zrezygnowałam z życia studenckiego i prywatnego, żeby nic mnie nie rozpraszało w drodze do celu. Przedłuża się to wszystko o cały rok, ale sądzę, że wytrzymam. Muszę - dodała. Przyznała, że jeszcze nie miała okazji do rozmowy z trenerem o tym, co dalej. Wymieniły się tylko z dziewczynami z osady informacjami, że igrzyska są przełożone. - Na razie nie chcemy nawet wymieniać swoich poglądów, zdań. Dajemy sobie chwilę luzu i czasu na ochłonięcie. Potrzebujemy wszyscy wytchnienia psychicznego, bo trzeba się zastanowić co dalej - podkreśliła. Wioślarze są w o tyle trudnej sytuacji, że odwołano im zawody Pucharu Świata. W obliczu braku igrzysk i niepewności związanej z epidemią koronawirusa na świecie nie wiadomo nawet, gdzie i kiedy mogliby w najbliższym czasie zaprezentować swoją formę. To jednak dotyczy dziś całego świata sportu. Tomasz Więcławski