Reprezentant Polski rywalizował w pierwszym z biegów. Pierwsze okrążenie pierwszego biegu lekkoatleci pokonali w czasie 56.05 s. Lewandowski utrzymywał się bezpiecznie w środku stawki. - Przyjechałem tutaj już z drobnym urazem łydki, sprawdzaliśmy to na obozie, USG nic nie wykazało. Powiedziałem sobie, że dopóki mi noga wytrzyma to biegnę. W trakcie biegu dwa razy poczułem "prąd" i niestety musiałem odpuścić. Nie wiem jak wielkiej próbie Pan Bóg mnie podaje, ale jedyne, co mogę zrobić to wziąć to na klatę - stwierdził na antenie "TVP Sport". Tokio 2020. Lekkoatletyka. Lewandowski i Rozmys nie awansowali do finału na 1500 metrów Najnowsze informacje z igrzysk olimpijskich - Sprawdź Na ostatnim okrążeniu Lewandowski zszedł jednak z bieżni przez kontuzję. Lewandowski był faworytem do awansowania do finałowej stawki. Bieg wygrał Brytyjczyk Jake Wightman z czasem 3.33,48. W drugim półfinale udział brał Michał Rozmys, któremu w trakcie rywalizacji ze stopy spadł but i uniemożliwił walkę o zwycięstwo. - Jechałem tutaj z wielkimi nadziejami, uświadomiłem sobie, że w rankingu na świecie jestem trzeci. Wielki pech, ale ja jestem szczęśliwym człowiekiem, ojcem i mężem. Wezmę to z dumą na klatę, szczęścia, którego doznałem w życiu nic i nikt nie jest mi w stanie zabrać. Wierze, że to ma jakiś swój cel, a olbrzymi pech, który mnie prześladuje, będzie miał swój koniec - zakończył. MR