Łącznie 24-letnia Ledecky ma siedem medali indywidualnych, a 10 razem ze sztafetami. Lepszym ogólnie dorobkiem może się tylko pochwalić jej słynna rodaczka Jenny Thompson - 12, w tym osiem złotych, trzy srebrne i brązowy, ale wszystkie z najcenniejszego kruszcu wywalczyła w sztafetach. Ledecky po trzecim z rzędu olimpijskim triumfie na 800 m przyznała, że nigdy nie przyszło jej do głowy, iż będzie określana jako legenda sportu. "Nie wiem, czy na dobre dotarło do mnie, że mam w ogóle jedno olimpijskie złoto, choć minęło od tego czasu dziewięć lat. Zaczynając przygodę z pływaniem nie myślałem, że w ogóle pojadę na igrzyska. A teraz wracam z trzecich kolejnych ze złotem. Podium, hymn, flaga narodowa... To wszystko jest niesamowite, ale sądzę, że dopiero jak zakończę karierę to docenię wszystkie moje osiągnięcia" - powiedziała Amerykanka. Jej strategia to realizacja kolejnych celów dzień po dniu. "Nie liczyłam medali, nie robiłam żadnych obliczeń, nie sprawdzałam statystyk. Żyłam i żyję chwilą, dzień po dniu, wyścig po wyścigu. Staram się tylko dobrze wykonać swoją pracę, nie rozpamiętuję długo ani sukcesów, ani niepowodzeń" - zaznaczyła. Igrzyska olimpijskie w Tokio trwają w najlepsze - Sprawdź już teraz Kolejnym wielkim wyzwaniem 15-krotnej mistrzyni świata będą igrzyska w Paryżu, które odbędą się już za trzy lata. Nie może jednak wykluczyć, że spróbuje kontynuować karierę do olimpiady w 2028 roku. "Ludzie potrafię całkiem szybko pływać i po trzydziestce, a ja nadal kocham ten sport, z roku na roku nawet bardziej. Dlatego będę startować dopóki będę mieć z tego frajdę. Paryż? Na pewno. Los Angeles? Wiem, że to za siedem lat, ale ta perspektywa jest bardzo kusząca i atrakcyjna" - podsumowała Ledecky.