Krzywański brał udział w konsultacjach dotyczących ogłoszonego w piątek zamknięcia, na dwa tygodnie, Ośrodków Przygotowań Olimpijskich COS. W kraju i na całym świecie zawieszane są rozgrywki ligowe oraz przekładane lub odwoływane imprezy. "To odpowiednie i przemyślanie kroki. Teraz głównym elementem musi być ochrona wszystkich ludzi, którzy uczestniczą w szkoleniu sportowym. Nie chodzi tylko o zawodników. Zamknięte zostały Ośrodki Przygotowań Olimpijskich COS i w pewnym sensie proces szkolenia kadry narodowej w Polsce został trochę spowolniony. W tym trudnym czasie to jak najbardziej słuszne i skuteczne. Taka izolacja całego społeczeństwa to jedyny sposób, żeby to przerwać, zmniejszyć skalę rozprzestrzeniania się wirusa. Pamiętajmy, że wszystkie krzywe - zapadalności i umieralności - jak na razie, niestety, idą w górę. Wielu zawodników jest jeszcze poza granicami kraju. Kolejne kraje zamykają swoje granice. Musimy działać i być zwarci. Myślę, że sobie poradzimy" - zaznaczył wiceprzewodniczący Komisji Medycznej PKOl. Według niego, jeszcze długo potrwa zawieszenie imprez sportowych. Więcej optymizmu przejawia w zakresie wznowienia organizacji szkolenia i treningu. "Jeśli nowych przypadków zakażenia nie będzie przybywało... Na pewno ponowną, szczegółową ocenę zrobimy za dwa tygodnie. Ustaliliśmy, że decyzję podejmiemy do 29 marca" - poinformował. Zwrócił uwagę, że zawodnicy, którzy nie będą w najbliższych tygodniach mieli dostępu do bazy COS, w swoich miejscach zamieszkania - przy zachowaniu zasad ostrożności - nadal będą mogli trenować. "Czasami nie będzie to pełnowartościowy trening, być może pojawią się elementy treningu zastępczego, bo niektórzy mogą potrzebować specjalistycznego sprzętu. Ale część na pewno sobie poradzi, bo na co dzień normalnie trenują w klubach i wyjeżdżają tylko na obozy. Umówmy się, że te dwa tygodnie nie spowodują jakiejś wielkiej katastrofy w ich przygotowaniu. Wiele osób będzie mogło w tym czasie biegać, chodzić na siłownię, zrobić trening zastępczy. Poza tym spotkania indywidualne z trenerem w małych pomieszczeniach nie generują aż takiego ryzyka" - wyliczał. W ostatnich dniach pojawiły się informacje o przypadkach stwierdzenia koronawirusa u kilku znanych sportowców oraz trenerów. Krzywański jest pewny, że można się spodziewać kolejnych. "Mówi się, że może to być nawet 10 procent. Trudno się spodziewać, że sportowcy będą wyjątkiem na tle innych grup. Będą więc kolejne przypadki" - stwierdził. Przyznał, że sportowcy będący w okresie ciężkiego, intensywnego treningu mogą mieć okresowe obniżenie odporności. "Ale oni są na to przygotowani i dmuchają wtedy na zimne. Raczej nie zaliczałbym tej grupy do grona szczególnie narażonych osób" - ocenił. Lekarz pozytywnie ocenia reakcje przedstawicieli świata sportu na wprowadzane metody walki z pandemią. "Widzę przede wszystkim dojrzałość środowiska sportowego i podchodzenie do tego ze zrozumieniem. Oczywiście, niektórzy zawodnicy są niezadowoleni, bo ich plany zostały totalnie zaburzone, ale z drugiej strony wielu z nich patrzy na to z szerszej perspektywy. Mają rodziny i widzą, w jaki sposób to dotyka całe społeczeństwo. W tej chwili musimy myśleć w takich kategoriach bezpieczeństwa ludzi, a nie tylko sportu" - podsumował. Szybki przyrost liczby zachorowań oraz rozprzestrzenianie się koronawirusa na różne kontynenty sprawił, że pod coraz większym znakiem zapytania staje terminowe rozpoczęcie dwóch wielkich tegorocznych imprez - piłkarskich mistrzostw Europy i igrzysk w Tokio. "Co do Euro, które będzie wcześniej, to trudno mi się wypowiadać, bo turniej odbędzie się w kilku krajach. Wiele osób gromadzi się na stadionach. Myślę, że poziom paniki będzie wówczas jeszcze tak duży w Europie, że ta impreza chyba straciłaby na swojej atrakcyjności, a jej ranga i powaga byłyby trochę niższe. Bo na pewno do kwietnia nie uporamy się z koronawirusem w Europie, a od kwietnia zostaną dwa miesiące tak naprawdę" - analizował Krzywański. Jak dodał, sprawa zmagań olimpijskich jest bardziej skomplikowana, ponieważ w jej przypadku ludzie z całego świata mają się zjechać do jednego miejsca. "Czy organizator będzie im w stanie zapewnić bezpieczeństwo? Ja w tej chwili zaczynam wątpić w to, czy zdążymy z tym do lipca. Ale bardzo mocno trzymam kciuki" - zapewnił. Jednocześnie stwierdził jednak, że igrzyska są "do uratowania", ale spełniony musi zostać konkretny warunek. "Potrzebny jest w tej chwili zryw całego świata. Wystarczy popatrzeć na USA - kraj, który do zeszłego tygodnia sprawiał wrażenie, że ta sprawa go w ogóle nie dotyczy. Problemem też jest Wielka Brytania, która wydaje się nie dostrzegać powagi sytuacji. Być może przeszacowujemy ryzyko, ale im będziemy lepiej zorganizowani i im bardziej radykalne środki podejmiemy, tym krócej to będzie trwało" - podsumował. Jego zdaniem, próba wskazania obecnie terminu, w którym można byłoby liczyć na uporanie się z pandemią, jest jak wróżenie z fusów. "Zależy też, co uznamy za czas na odtrąbienie sukcesu. Czy będzie to np. moment, w którym nie będziemy wykrywać nowych przypadków. Wirus będzie krążył jeszcze długo. Może nawet do końca roku, tylko wówczas może już jedynie w przypadku osób podatnych. Nie tak łatwo będzie się go pozbyć" - zastrzegł wiceprzewodniczący Komisji Medycznej PKOl. Agnieszka Niedziałek