Damian Gołąb, Interia: W czwartek i piątek polska kadra zagra z Belgią. Reprezentacyjne granie wraca na dobre po dwóch sezonach przerwy. W 2019 r. rozstawaliśmy się z drużyną, która zdobyła brąz mistrzostw Europy i srebro Pucharu Świata, pewnie wywalczyła awans na igrzyska olimpijskie. Do tego sezonu i najważniejszych imprez przystąpimy właśnie z tego pułapu - czołowej reprezentacji świata? Krzysztof Ignaczak, były libero reprezentacji Polski siatkarzy, mistrz świata z 2014 r.: Sukces ZAKS-y w Lidze Mistrzów pokazał, że dalej jesteśmy liczącą się reprezentacją. Przez dwa lata nie mieliśmy meczów międzypaństwowych, zawodnicy zebrali doświadczenie. To jedna z najsilniejszych reprezentacji w ostatniej dekadzie. Nasze oczekiwania wobec nadchodzącego sezonu są olbrzymie, z oczekiwaniami zawodników jest tak samo. Będą znaczącą i liczącą się drużyną już w Lidze Narodów. Fokus będzie jednak skierowany na igrzyska olimpijskie, imprezę docelową, kluczową w tym roku. Nie wiem, jak będą wyglądały późniejsze mistrzostwa Europy. Podejrzewam, że zejdą na drugi plan. Najważniejsze są igrzyska, to impreza czterolecia, a tym razem nawet pięciolecia. Na nią wszystkie ręce na pokład. A wszystko, co wcześniej, to poligon doświadczalny dla Vitala Heynena, by wyselekcjonować dwunastkę na główny turniej. Ten rok przerwy i opóźnienie igrzysk będzie dla polskiej kadry wartością dodaną, czy jednak problemem? Kilku liderów reprezentacji to już doświadczeni siatkarze po trzydziestce. - Jak powiedziałem, ten rok dał zawodnikom więcej doświadczenia, są bardziej dojrzali. Igrzyska to inny turniej niż pozostałe, rządzi się swoimi prawami, rozgrywa się go trochę inaczej. Większość chłopaków z obecnej kadry grała już jednak w takich okolicznościach. Myślę, że podzielą się z młodszymi wiedzą i doświadczeniem, jak podejść do takiego turnieju. To doświadczenie może być dla naszej kadry kluczowe. Jak wspomniał w którymś z wywiadów Michał Kubiak, reprezentacje, które osiągały największe sukcesy na ostatnich igrzyskach, były drużynami doświadczonymi, mieszankami doświadczenia z młodością. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Czy nie jest trochę tak, że po ostatnich latach sukcesów powinniśmy od tej kadry wręcz wymagać, by zdobyła medal w Tokio? - Balonik będzie na pewno napompowany do granic możliwości. My jakoś tak już mamy, że pompujemy go najbardziej, jak tylko się da. Robi to prasa, robią to kibice. Siatkarze będą musieli się z tym zmierzyć, to ich postawa jest najważniejsza. Oni sami zdają sobie sprawę z tego, co mogą osiągnąć. Wiedzą też jednak, że do najcenniejszego medalu będą aspirować cztery drużyny. Trener Heynen powołał na pierwszą część sezonu 24 zawodników. Jedynym debiutantem jest Kamil Semeniuk. To znak, że w tym sezonie nie ma już miejsca na eksperymenty ze składem? - U Heynena zbyt dużo tych eksperymentów nie było. Co do samego Kamila Semeniuka - ten chłopak pokazał, że warto powołać go do reprezentacji. Ale odpowiedź na to, czy wywalczy sobie miejsce w dwunastce, ma nam dać Liga Narodów. Pokazał się z dobrej strony w rozgrywkach ligowych i międzynarodowych, ale koszulka reprezentanta Polski waży trochę więcej. Myślę, że Heynen ma już podstawowy rys drużyny. Jest jednak kilka miejsc, o które będą walczyli zawodnicy. Na pewno będzie to jedno miejsce wśród przyjmujących. Nie wiemy, co będzie z atakującymi, zastanawiamy się nad tym, czy pojedzie jeden, czy dwóch libero. Jest kilka naprawdę ciekawych zagadek. Mecze z Belgią będą pierwszą selekcją, odsieją kilku zawodników. Grania w Lidze Narodów jest jednak dużo, trener na pewno nie będzie chciał przeciążać siatkarzy przed igrzyskami. Każdy musi dostać chwilę na to, by odsapnąć. A “bańka", w której będzie rozgrywana Liga Narodów, to dość problematyczna sprawa. Nie wiem, jak to będzie do końca zorganizowane. Miesiąc w jednym miejscu? To chyba duży problem. CZYTAJ TEŻ: Trenerskie gwiazdy opuszczą PlusLigę? Takich turniejów w zasadzie w siatkówce nie było, nie można tego porównać nawet do długiej gry w Pucharze Świata. To duże wyzwanie dla trenera, by uporządkować grupę, utrzymać w niej mobilizację przez cały turniej? - Myślę, że nie. Będzie to natomiast bardzo duża dawka gry. To, że chłopaki będą siedzieć w jednym miejscu, będzie uciążliwe. Żadnej styczności z rodziną, reżim sanitarny... Dla mnie to dość duża zagwozdka. Siatkarze będą musieli się uzbroić w cierpliwość. Zawsze meczom towarzyszyły podróże, zmiana otoczenia, hotele itd. Coś ciekawego zawsze się działo, tutaj będzie duża monotonia. Kto poradzi z nią sobie najlepiej, pewnie wygra Ligę Narodów. Stwierdził pan, że koszulka reprezentacyjna waży więcej niż klubowa. A na zgrupowaniu w Spale obok Semeniuka jest jeszcze kilku zawodników, którzy bardzo dobrze prezentowali się dotąd przede wszystkim w lidze czy pucharach, jak Łukasz Kaczmarek czy Jakub Popiwczak. - Myślę, że trener ma w głowie skład ułożony z chłopaków sprawdzonych w boju. I wie, że może na nich postawić. Pewnie Liga Narodów będzie turniejem, w którym da szansę kilku chłopakom aspirującym do kadry. Ale myślę, że największe zagadki są dwie - kwestia tego, czy na turniej pojedzie jeden, czy dwóch atakujących, oraz miejsce czwartego przyjmującego. Trzech pewniaków na przyjęciu to Wilfredo Leon, Michał Kubiak i...? - Aleksander Śliwka. Wydaje mi się, że świetna gra w Lidze Mistrzów i nagroda MVP w finale dały mu bilet na igrzyska. Co do libero, myślę, że Heynen podejmie decyzję o zabraniu do Tokio dwóch zawodników z tej pozycji. Zwłaszcza że Paweł Zatorski ostatnio ma problemy z plecami. A na igrzyskach wykluczenie z gry libero jest dużym zagrożeniem i może zaważyć na zdobyciu medalu. Myślę więc, że trener nie podejmie ryzyka i weźmie na turniej dwóch libero, co na pewno będzie dla wielu kibiców dużym zaskoczeniem. W ataku nie powinno być problemów, bo przy ewentualnych kontuzjach można tam przesunąć Leona. Dwóch libero w dwunastce na igrzyska byłoby pokerową zagrywką. - Ale ma bardzo logiczne wytłumaczenie. Zatorski może złapać kontuzję. W czasie turnieju są przerwy, atakujący nie musi być więc nadmiernie przeciążony. Bartek Kurek spokojnie może wytrzymać trudy turnieju. Dwóch libero miałoby jechać po to, by uniknąć sytuacji takiej jak w 2006 r., gdy reprezentacja miała kłopoty w finale mistrzostw świata po urazie Piotra Gacka? - Wtedy Brazylia była dla nas nieosiągalna, ale pewnie obecność Gacka zmieniłaby oblicze meczu. Może byłby bardziej dramatyczny. To jednak pokazało, jak brak zawodnika wyspecjalizowanego w grze na libero odbija się na drużynie i jej pewności siebie. To zresztą było widać także w czasie absencji Zatorskiego w ZAKS-ie w końcówce sezonu PlusLigi. Nazwał pan drużynę Heynena najlepszą reprezentacją ostatniej dekady. Dlaczego to właśnie oni zasłużyli na taki tytuł? - To chłopcy, którzy już za młodu dużo wygrali. Mają mentalność zwycięzców i wiedzą, o co walczą. Dla każdego sportowca igrzyska to magiczny turniej, spełnienie marzeń. Zrobią więc wszystko, by przywieźć z Tokio medal. Życzę im, by to było złoto. Sukcesem będzie jednak każdy medal igrzysk, bo chrapkę na krążki ma więcej zespołów niż Polska. Rozmawiał Damian Gołąb