Choć w tym roku skończył 24 lata, Tokio to dla Bukowieckiego już drugie igrzyska w życiu. Pięć lat temu w Rio de Janeiro wszedł do finału, ale w nim nie zdołał oddać ważnego rzutu. Teraz jest bardziej doświadczony, ale ma sobą bardzo trudno rok. Kulomiot InPost Team podkreśla jednak, że się nie poddaje. - Głęboko wierzę, że pech mnie wreszcie opuści i będę miał powody do radości po swoim starcie. Moim celem jest pokazanie stu procent swoich umiejętności - mówi. Dla Bukowieckiego sport w życiu jest bardzo ważny. Od dziecka próbował różnych sportów, aż wreszcie postawił na lekkoatletykę. - To, że jestem sportowcem na pewno jest wielką zasługą moich rodziców, którzy kiedyś byli sportowcami, a dziś są trenerami. Nie musieli mnie jakoś szczególnie namawiać do sportu, a ja w sumie nie miałem zbyt dużego wyboru, bo chcąc, czy nie chcąc, uczestniczyłem w ich sportowym życiu. Na początku kompletnie nie wiązałem swojej przyszłości z lekką atletyką. Przez sześć lat uprawiałem pływanie, trenowałem też judo, czy boks, a przez chwilę nawet piłkę nożną i koszykówkę - wspomina. Bukowiecki: Ściemniałem tacie. Powiedział: leć na trening W 2014 roku wygrał mistrzostwo świata juniorów i igrzyska olimpijskie młodzieży, a rok później został mistrzem Europy juniorów. W swoim dorobku ma też medale uniwersjady oraz mistrzostw Europy seniorów w hali i na stadionie. Na co dzień pracuje ze swoim ojcem, Ireneuszem Bukowieckim, który jest jego trenerem. - Sport uczy przygotowania do normalnego życia. Uczy systematyczności, uczy tego, że nie wolno odpuszczać nawet wtedy, gdy się po prostu już nie chce. Pamiętam taką sytuację, że któregoś dnia nie chciało mi się iść na trening i ściemniałem mojemu tacie, że boli mnie głowa. On wtedy powiedział, żebym wziął tabletkę na ból głowy i leciał na trening. Sport uczy pokory i podejścia do życia - dodaje Bukowiecki. Karierę rozpoczynał w rodzinnym Szczytnie, teraz jego klubem jest AZS Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Sport, co potwierdza przypadek Bukowieckiego, ma też wpływ na życie prywatne. Partnerką czołowego polskiego zawodnika w pchnięciu kulą jest bowiem Natalia Kaczmarek, jedna z bohaterek sobotniego finału mieszanego biegu sztafetowego 4x400 metrów, który zakończył się złotym medalem, rekordem olimpijskim i rekordem Europy. Konrad i Natalia poznali się dzięki lekkiej atletyce, a Bukowiecki jest dziś jednym z najwierniejszych fanów Kaczmarek. - Tak, to prawda, emocje, gdy biega Natalia są znacznie większe, niż gdy sam startuję - podkreśla. Konrad Bukowiecki zaprasza na spacer po wiosce olimpijskiej (WIDEO)