W drużynowym sprincie Polacy zajęli ósme, ostatnie miejsce. W indywidualnym Rudyk, wymieniany w gronie kandydatów do medali był dopiero 17. - To nie byłem ja. Już po kwalifikacjach do sprintu wiedziałem, że coś jest nie tak. Nie byłem w stanie zapanować nad rowerem. Klapa całkowita - powiedział Rudyk w rozmowie z TVP. - Przez ostatnie lata byłem w czołówce światowej. Przyjechałem walczyć o medal, nie na wycieczkę. Ciężko mi o tym mówić. Zawody wszystko zweryfikowały. Nie trafiliśmy z formą, zaniedbaliśmy względy psychologiczne, głowa nie wytrzymała, odcięło prąd - ocenił. Jak przyznał, bardzo przeżył gorycz porażki w rywalizacji indywidualnej. - Nie ukrywam, że płakałem. Byłem w szoku. Sam nie wiedziałem, co się wydarzyło - wspomniał. - Teraz muszę odejść na bok. Nie chcę z nikim rozmawiać. Jestem załamany - dodał. Tokio 2020 - bądź z nami na igrzyskach olimpijskich! Sprawdź