Trzy ostatnie edycje letnich igrzysk - w Pekinie, Londynie i Rio de Janeiro - miały dwóch głównych bohaterów. Uwaga sportowego świata skupiała się na medalowych żniwach amerykańskiego pływaka Michaela Phelpsa i fantastycznych biegach Usaina Bolta, którym towarzyszył swoisty spektakl tworzony przez Jamajczyka. W 2016 roku w Rio de Janeiro obaj ci wybitni sportowcy zeszli ze sceny, a rozpoczęła się też wielka kariera Simone Biles. Pochodząca z Columbus gimnastyczka wywalczyła pięć medali, w tym cztery złote. W tylu konkurencjach w jednych igrzyskach przed nią triumfowały jedynie Rosjanka Larysa Łatynina (1956), Węgierka Agnes Keleti (1956), Czeszka Vera Caslavska (1968) i Rumunka Ekaterina Szabo (1984). Biles, najbardziej utytułowana uczestniczka zmagań w Brazylii, niosła amerykańską flagę na ceremonii zakończenia igrzysk. Można to uznać za symboliczne "przekazanie władzy", gdyż chorążym na otwarciu zawodów był Phelps. 24-letnią obecnie Biles sukces w Rio kosztował tak dużo, że po igrzyskach musiała sobie zrobić trwającą ponad rok przerwę od sportu. Wróciła w wielkim stylu na mistrzostwa świata w 2019 roku, gdzie została rekordzistką w liczbie medali. Łącznie w imprezie tej rangi zdobyła ich już 25, w tym 19 złotych oraz po trzy srebrne i brązowe. Amerykanka jest jednym z tych sportowców, którzy nie byli zadowoleni z przełożenia o rok igrzysk w Tokio. "Mentalnie przygotowaliśmy się na rok 2020. Po przełożeniu igrzysk została zdjęta stopa z gazu, bak został opróżniony. Musimy z trenerem znaleźć sposób, by ponownie go napełnić. Taki reset jest bardzo trudny" - wspomniała. Mierząca ledwie 142 cm Biles ma być jedną z gwiazd rozpoczynających się w piątek igrzysk. Polscy kibice tenisa zarywać będą noce dla występów Igi Świątek czy Huberta Hurkacza, ale pytaniem numer jeden jest, czy ktoś zatrzyma Novaka Djokovicia. Serb triumfował już w tym roku w Australian Open, French Open i Wimbledonie, co oznacza, że ma szansę nie tylko na klasycznego Wielkiego Szlema, ale nawet na "Złotego Szlema" do czego potrzebować będzie nie tylko zwycięstwa we wrześniu w US Open, ale musi też stanąć na najwyższym stopniu olimpijskiego podium. Cztery najbardziej prestiżowe imprezy tenisowe i turniej olimpijski w jednym roku wygrała do tej pory tylko Niemka Steffi Graf w 1988 roku. Najnowsze informacje z igrzysk olimpijskich - Sprawdź Kibice z całego świata śledzić będą też dokładnie występy amerykańskich koszykarzy. Zespół złożony z gwiazd NBA powalczy o 17. w historii złoty medal dla USA w tej dyscyplinie. Ostatnio Ameryklanie nie wygrali w 2004 roku w Atenach, kiedy ulegli w półfinale Argentyńczykom 81:89 i ostatecznie zdobyli brąz. W ostatniej wielkiej koszykarskiej imprezie - mistrzostwach świata 2019 w Chinach - Amerykanie zajęli dopiero siódme miejsce. W Tokio o powrót na zwycięską ściężkę nie powalczą co prawda m.in. LeBron James, Stephen Curry czy James Harden, ale będą tegoroczni mistrzowie NBA z Milwaukee Bucks Khris Middleton i Jrue Holiday, wicemistrz z Phoenix Suns Devin Booker oraz Kevin Durant czy Damian Lillard. W niedzielę 1 sierpnia okaże się, kto przejmie po Usainie Bolcie palmę pierwszeństwa i miano najszybszego człowieka świata. W mistrzostwach globu w Dausze w 2018 roku triumfował Christian Coleman, ale w Tokio go zabraknie wskutek dyskwalifikacji za złamanie przepisów antydopingowych. Jako lider światowych tabel przyjedzie na igrzyska Amerykanin Trayvon Bromell, który 10 lipca 100 m pokonał w Miramar na Florydzie w 9,77, co jest siódmym wynikiem w historii tej konkurencji. Gospodarze liczą szczególnie na sukcesy w sportach walki. O poprawę nastrojów przygnębionych pandemią COVID-19 rodaków mają postarać się m.in. zapaśniczki. Ta dyscyplina w kobiecym wydaniu na igrzyskach jest obecna od 2008 roku, a z 18 dotychczasowych złotych medali aż 11 pojechało do Kraju Kwitnącej Wiśni. O powtórnym triumfie olimpijskim marzą Risako Kawai i Sarą Dosho, które najlepsze były już w Rio de Janeiro pięć lat temu. Polscy kibice ostrzą sobie apetyty przede wszystkim na występy siatkarzy i lekkoatletów. "Biało-Czerwoni" triumfowali w dwóch ostatnich siatkarskich mundialach, ale cztery poprzednie igrzyska kończyli na ćwierćfinale. Zespół trenera Vitala Heynena, wzmocniony urodzonym na Kubie Wilfredo Leonem, uchodzącym za jednego z najlepszych obecnie graczy na świecie, ma nawiązać do sukcesów wielkich poprzedników, którzy pod wodzą nieżyjącego już Huberta Wagnera w 1976 roku w Montrealu sięgnęli po tytuł olimpijskie złoto. Dwa najważniejsze pytania dotyczące startów przedstawicieli "królowej sportu", to czy po trzecie z rzędu złoto w rzucie młotem sięgnie Anita Włodarczyk, która była bezkonkurencyjna w Rio de Janeiro w 2016 roku, a cztery lata wcześniej w Londynie przegrała z Tatianą Łysenko, ale Rosjanka została zdyskwalifikowana, gdyż udowodniono jej stosowanie niedozwolonego wspomagania. Finał zmagań młociarek zaplanowano na 3 sierpnia. Dzień później olimpijską niemoc w tej konkurencji spróbuje przełamać Paweł Fajdek. Czterokrotny mistrz świata w Londynie i Rio nie przebrnął kwalifikacji, a w tym roku zdecydował się na współpracę z mistrzem igrzysk w Sydney (2000) Szymonem Ziółkowskim. 32-latek ma tylko jeden cel - dorównać swemu trenerowi. Co ciekawe, jego najgroźniejszym rywalem może być kolega z reprezentacji Wojciech Nowicki. Pierwszy złoty medal tokijskich igrzysk zdobędzie natomiast w sobotę zawodniczka, która okaże się najlepsza w strzelaniu z karabinu pneumatycznego na dystansie 10 metrów.